Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 maja 2023

Serial o królowej Charlotte i historia alternatywna

 Netflix wypuścił sześcioodcinkowy serial, prequel “Bridgertonów”, który ma wyjaśnić, jak zaszły zmiany społeczne w uniwersum. Serial skupia się na historii Charlotte (w tej wersji osoba o mieszanym pochodzeniu) i Jerzego Trzeciego. Warto pamiętać, że podobnie jak “Bridgertonowie”, miniserial dzieje się w alternatywnej rzeczywistości.

Serialowa Charlotte i serialowy król Jerzy są, no cóż, serialowi, a nie historyczni. To alternatywna wersja przeszłości oparta na założeniu, że ich małżeństwo zniosło podziały rasowe, a Charlotte miała mieszane pochodzenie. W rzeczywistości jedyną czarnoskórą przodkinią Zofii Charlotty Mecklenburg-Strelitz mogła być Madragana, która żyła w XIII wieku... Piętnaście pokoleń przed Charlotte. 

Nie wiemy, czy Madragana była Portugalką, Arabką, Amazyżką czy Afrykanką. Jeśli była czarnoskóra, to nawet biorąc pod uwagę arystokratyczny chów wsobny, po piętnastu pokoleniach nikt raczej nie uznał by jej potomków za Czarnych. Nawet one drop rule nie działało tak daleko wstecz. Oczywiście królowa Charlotte wygląda różnie na rozmaitych portretach, ale pełne usta czy szerszy nos to nie dowód pochodzenia z Afryki Zachodniej.

Rozumiem, dlaczego teoria o Czarnej królowej Charlotte jest popularna, ale prywatnie uważam, że wśród teorii spiskowych pt. “Ukryci przodkowie PoC” lepiej szukać postaci, które mają zaginionych przodków i przodkinie oddalonych nieco mniej niż piętnaście pokoleń. Dobrym przykładem może być tu Alexander Hamilton, którego pradziadkowie od strony matki, Rachel Faucette, pozostają nieznani (nie wiemy, kim był rodzice matki Rachel. 

Serial o królowej Charlotte wzbudza pewne kontrowersje. Historyczny Jerzy Trzeci popierał handel niewolnikami, tak samo jak jego syn, późniejszy Jerzy Czwarty. Tymczasem w alternatywnym świecie “Bridgertonów” Jerzego Trzeciego wyleczyła z rasizmu Atomowa Siła Miłości... Jest to dość naiwne założenie. Z drugiej strony, całe uniwersum to bajkowo-rozrywkowa wersja epoki georgiańskiej i Regencji. Naprawdę nie sądzę, że seriale o takiej wymowie przekonają kogoś, że Tak Było Naprawdę. Dlatego nie mam zamiaru nikogo krytykować za lubienie serialu i alarmować, że “dzieciaki wychowane na Netfliksie zaczną sobie wyobrażać, że nie było rasizmu”. Wychowałam się na powieściach Philippy Gregory. Nadal nie wierzę, że Elizabeth Woodville była potomkinią nimfy i czarownicą.


poniedziałek, 6 lutego 2023

Antysemityzm i klasyka brytyjskiej literatury

 W dziewiętnastym wieku antysemityzm był w Wielkiej Brytanii powszechny, a stereotypy na temat Żydów kształtowały się podobnie, co w innych krajach. Z drugiej strony, przejawy antysemityzmu, z negatywnym przedstawianiem Żydów włącznie, nie pozostawały bez krytyki i odpowiedzi. Piszę o tym na przykładzie “Ivanhoe” Sir Waltera Scotta, twórczości Dickensa i “Daniela Derondy” George Eliot.

“Ivanhoe” to klasyka powieści historycznej, która dzieje się w końcu dwunastego wieku, a więc na około sto lat przed wygnaniem Żydów z Anglii w 1290. Jedną z kluczowych postaci jest Rebeka, córka lichwiarza, Izaaka z Yorku. Chociaż Walter Scott przedstawił ją jako odważną dziewczynę wierną swoim wartościom oraz nieraz podkreślał w narracji, że Żydzi byli dyskryminowani, to nie uniknął też najbardziej typowych antysemickich stereotypów. Tyczą się one zwłaszcza postaci Izaaka. Warto o tym pamiętać, bo z połowicznym dostrzeżeniem problemów społecznych, a także z narracją, że dyskryminowane grupy społeczne są mściwe i rozgoryczone, mamy często do czynienia do dziś.

Charles Dickens to jeden z tych pisarzy, którego antysemickie i stereotypowe ukazywanie Żydów (m.in. w “Olivierze Twiście” i “Wielkich nadziejach”) krytykowano już za jego życia. Dlatego w swojej ostatniej dokończonej powieści (“Nasz wzajemny przyjaciel”) Dickens wprowadził postać pana Riaha, Żyda niesłusznie oskarżanego o oszustwo, który mówi o antysemickich stereotypach. Pokazuje to, że wybrane stereotypy krytykowano już w dziewiętnastym wieku, a także to, że autorzy i autorki, którzy próbują uczyć się na błędach i wprowadzać bardziej adekwatne postaci z mniejszości, to nie tylko współczesny fenomen.

Jednak najsłynniejszą brytyjską powieścią napisaną z zewnątrz i opowiadającą o postaciach żydowskiego pochodzenia pozostaje “Daniel Deronda” George Eliot z 1876 roku. Co było w niej nowatorskiego jak na epokę? Jeden z dwóch protagonistów był Żydem, a jego poszukiwanie korzeni, konwersję na judaizm i poślubienie Żydówki pokazano w pozytywnym świetle. Z drugiej strony, Daniel, podobnie jak Riah, cierpi na syndrom Szlachetnej Postaci z Mniejszości. Ukazywanie w ten sposób postaci z dyskryminowanych mniejszości przez osoby z zewnątrz, po to, aby osoby z większości łatwiej je polubiły, nadal jest obecne w (pop)kulturze.

Jak zwykle, pamiętajcie, że ten post nie jest jakimś wezwaniem do unieważniania Scotta, Dickensa czy George Eliot. Chciałabym raczej, aby można się było dzięki niemu zastanowić, dlaczego dobre intencje lub dostrzeżenie czyjejś dyskryminacji to za mało. Jak zwykle też teksty kultury mówią nam wiele o społeczeństwie i ówczesnych postawach. W krytyce nie chodzi o to, by np. usprawiedliwiać jakąś postać ze względu na jej pochodzenie. Chodzi o zastanowienie, dlaczego główny villain jest Żydem, tak jak było to w “Olivierze Twiście”.

Źródła:

https://k-larevue.com/en/george-eliots-daniel-deronda-how-one-novel-reshaped-the-image-of-british-jews/

https://en.m.wikipedia.org/wiki/Racism_in_the_work_of_Charles_Dickens

https://victorianweb.org/previctorian/scott/gossman.html

poniedziałek, 23 stycznia 2023

Dlaczego pomijamy Bizancjum?

 Często nie doceniamy wielu cywilizacji i ich wynalazków. Chodzi nie tylko o cywilizacje afrykańskie czy rdzennoamerykańskie, ale też o te, które trudno opisać z perspektywy dzisiejszych podziałów społecznych. Chodzi o Bizancjum, które w swoim czasie obejmowało część Azji Zachodniej, Afryki Północnej oraz Europy Południowej. Na Zachodzie często - nawet do dziś - myśli się o nim jako o monolitycznym państwie bez innowacji, które nie zmieniło się przez tysiąc lat swojego istnienia. Takie postrzeganie Bizancjum nie jest sprawiedliwe.

Z jakiegoś powodu też Brytyjczycy czy Amerykanie (szczególnie w XIX wieku) byli skłonni postrzegać siebie jako spadkobierców Grecji i Rzymu, po drodze pomijając nie tylko Włochy i Grecję, ale też wschodnie Imperium Rzymskie... Czyli Bizancjum. Tak. Bizancjum było kontynuacją Imperium Rzymskiego. Było też jednak państwem, które na Zachodzie utożsamiono potem z orientalistycznymi stereotypami, z intrygami, przepychem i autokracją. 

Mówiąc czy myśląc o Bizancjum, pomijamy wiele kontekstów. Bizancjum wpłynęło nie tylko na Europę Wschodnią i kościół prawosławny. Miało też znaczenie dla Rzeszy Niemieckiej czy Francji. Pamiętacie, że cesarzowa Teofano, matka Ottona III, była Bizantyjką? Natomiast jeden z najsłynniejszych bizantyjskich zabytków znajduje się we włoskiej Rawennie (poniżej). 

Bizancjum przyjęło określone sposoby rządzenia nie dlatego, że było na “wschodzie”. Dostosowywało się do zmieniających okoliczności tak, jak było to możliwe. Dlatego porównywanie do tej cywilizacji np. putinowskiej Rosji jest po prostu... Słabe. 

Jak już wspomniałam, Bizancjum nie było monolitem, a na przestrzeni wieków powstało w nim wiele wynalazków i teorii naukowych. Najbardziej znanym bizantyjskim wynalazkiem jest ogień grecki, ale w Bizancjum używano m.in. organów czy zegarów słonecznych wcześniej niż w Europie. Tak samo uczeni, mając lepszy dostęp do starożytnych tekstów oraz do tekstów m.in. arabskich, formułowali np. tezy o podziale kuli ziemskiej na strefy czasowe. 

To właśnie z upadającego Bizancjum przywieziono wiele starożytnych tekstów, które w Europie były niekompletne lub nieznane. Czy miało to wpływ na tzw. Renesans? Oczywiście. Osoby, które tak często mówią o tak zwanej zachodniej cywilizacji, powinny pamiętać, że teksty i teorie Starożytnych Greków i Rzymian zachowano nie tylko w Europie, ale przede wszystkim w Azji, w Bizancjum i państwach arabskich. 

Źródła:

https://byzantium-blogger.blog/2021/12/07/10-inventions-you-should-know-that-came-from-the-byzantine-empire/

https://byzantium-blogger.blog/2019/06/12/forgotten-but-significant-byzantine-science-and-technology/


poniedziałek, 19 grudnia 2022

Nie ma jednego "realizmu" w popkulturze.

 Niezliczone teksty kultury krytykowano i krytykuje się za brak “realizmu”. Dla niektórych osób realizm to wiarygodne emocje i dialogi postaci. Może też chodzić o kostiumy i zachowania pasujące do settingu filmu czy serialu. Dla innych - fikcyjne istoty mityczne (jak elfy i syreny), które ponoć powinny być tylko białe. Dla jeszcze innych osób przejawem realizmu jest eksploatowanie przemocy.

I o ile sama rozumiem pragnienie realistycznych emocji i dialogów w tekstach kultury, to myślę, że nie każde pragnienie realizmu jest pragnieniem realizmu. Czasami to projekcja lęków i fantazji. A czasami... No cóż, porozmawiajmy o tym, co wbrew pozorom realizmem nie jest.

Eksploatowanie przemocy i brutalności w “Grze o tron” i jej materiale źródłowym, “Pieśni Lodu i Ognia”, to nie realizm, tylko określona konwencja przyjęta przez autorów. Nie jest lepsza ani gorsza od konwencji charakterystycznej dla twórczości Dickensa czy serialu “Bridgerton”. Ale, jak każda konwencja, może być krytykowana. Bo ukazywanie świata przedstawionego na zasadzie “lajf is brutal and full of zasadzkas” nie jest synonimem realizmu.

A jeśli już przy przemocy jesteśmy, to nie, nie usprawiedliwiajmy jej realizmem. Jamie Fraser w “Outlanderze” bijący żonę pasem nie jest realistycznym mężczyzną z osiemnastego wieku. Nigdy nie miał być realistycznym mężczyzną z osiemnastego wieku. Miał być wyjątkowym jak na swoje czasy seksownym amantem - taka jest konwencja książek Diany Gabaldon i serialu. A przemocowy amant to powinien być oksymoron. Tyle.

Mylne jest też założenie, że jeśli w świecie przedstawionym tekstu kultury zmieniono jakiś ważny element, to reszta też jest “nierealistyczna”. Nie, "Anna Boleyn” nie jest gorsza od np. “Hiszpańskiej księżniczki” jeśli chodzi o oddanie epoki tylko dlatego, że w tym pierwszym serialu kolor skóry jest do pewnego stopnia umowny. Tak samo nie łudźmy się, że “brutalne” teksty kultury są bardziej realistyczne. W cyklu powieściowym Elżbiety Cherezińskiej “Odrodzone Królestwo” jest wymagana ilość krwi i flaków, żadnej postaci historycznej nie zmieniono też koloru skóry. Ale jest też wilkołaczyca, która zabiła pierwszą żonę króla Przemysła, a Wacław II zostaje zabity przez magiczne lwy. Dodajmy do tego księcia Henryka IV Probusa rozmawiającego z Szatanem oraz biskupa Jakuba Świnkę, który okazuje się potomkiem Chrobrego... Wybaczcie, ale jeśli chodzi o teorie spiskowe, to chyba wolę już “Bridgertonów” i hipotezę “co by było, gdyby królowa Charlotte nie była biała”.

poniedziałek, 24 października 2022

Mity o życiu społecznym w średniowiecznej Europie

 Off-topic, ale myślę, że ciekawy. [Niestety, coś mi siadło formatowanie - z racji tego, że ten wpis, jak większość ostatnio, zaimportowałam z karuzeli, którą szykuję na Instagrama - i dlatego poniżej tekst nie jest wyjustowany.]

1.“Wtedy” nie krytykowano Kościoła i nikt mu się nie sprzeciwiał_. 

Nic bardziej mylnego. Wystarczy spojrzeć na to, ile rozwijało się ruchów religijnych, albo jak wielu władców wchodziło z Kościołem w konflikt. Oczywiście można też zajrzeć do “Dekameronu”, w którym pojawia się mnóstwo antyklerykalnych kawałków 😉

 Z tego wszystkiego wniósł później, że każdy ksiądz, od najmniejszego do największego, rozpustą grzeszny i hołduje nietylko naturalnej rozkoszy, ale i sodomskiej, nie znając hamulca, wyrzutów sumienia i wstydu. Dzięki przemożnemu wpływowi nierządnic i młodzieniaszków nielada urząd można było w Rzymie otrzymać. Obaczył także, że wszyscy są żarłokami i pijanicami, że na kształt dzikich zwierząt jeno brzuchom swoim służą, nie mówiąc już o rozpuście. Jeszcze baczniej się im przyjrzawszy, poznał, że są skąpi i tak na grosz chciwi, że nie wstydzą się kupczyć wszystkiem, poczynając od krwi ludzkiej, nawet chrześcijańskiej, a kończąc na rzeczach świętych, odpustach i beneficjach. Kupując i sprzedając, większy handel prowadzą, niż w Paryżu kupcy sukna i innych towarów. Jawny targ symonją ochrzcili mianem „zastępstwa“, a obżarstwo ukryli pod skromną nazwą „pokrzepienia sił“, tak, jakby Boga można było oszukać znaczeniem tych słów i jakby On nie widział plugawych intencyj ich niskich dusz. 

Giovanni Boccaccio, “Dekameron”, Opowieść II: Podróż Abrahama z Paryża do Rzymu

2. Chłopi mieli gorzej, niż w późniejszych epokach. 

Nie jest to prawdą ani w odniesieniu do Polski, ani w odniesieniu do innych krajów. W Polsce to dopiero Jagiellonowie w późnym średniowieczu i wczesnej nowożytności zaczęli systematycznie ograniczać prawa chłopów i prawnie zwiększać obciążenia (zobowiązania dot. pańszczyzny zaczęły wzrastać w XVI wieku). Tak samo np. w Anglii działania na niekorzyść chłopów, takie, jak grodzenie pól, nasiliły się już w czasach nowożytnych.

 3. Kobiety miały gorzej niż w późniejszych epokach. 

Tak samo, jak w przypadku rolników, postęp praw człowieka nie był linearny. W średniowieczu np. w Szkocji i we Francji kobiety mogły należeć do wybranych gildii. Nikogo też nie dziwiło, jeśli wdowy przejmowały po mężu działalność. Tak samo w Wielkiej Brytanii nikt nie słyszał jeszcze o późniejszym prawie majoratu - zamiast tego kobieta sama mogła dziedziczyć majątek, jeśli nie miała braci.

4. Kobiety zajmowały się tylko pracą opiekuńczą. 

To jest wizja z lat 50 XX wieku, a nie ze średniowiecza😉 Kobiety jak najbardziej wytwarzały produkty i je sprzedawały - i w mieście, i na wsi. To one też częściej zajmowały się drobnym handlem. W rodzinach rzemieślniczych natomiast wiele kobiet pracowało wraz z mężami - czy to we warsztacie, czy to sprzedając wytworzone przez współmałżonka wyroby.

5. Nikt nie słyszał_ o nieformalnych związkach albo o osobach queerowych. 

W średniowieczu ludzie też uprawiali s3ks pozamałżeński, i to nie tylko królowie z gromadką nieślubnych dzieci. Nie jest to przypadek, że “Dekameron” i “Opowieści kanterberyjskie” przypominają czasami “Zdrady”. Inne kwestie obyczajowe też nie były takie oczywiste. W kronikach spekulowano na temat orientacji Bolesława Śmiałego, a angielski król Edward II był gejem. Z drugiej strony, pamiętajmy, że ówcześnie ujmowano to w homofobiczne i demonizujące nieheteronormatywne związki narracje.  

Źródła:

https://www.publicmedievalist.com/my-fair-lady/

https://www.publicmedievalist.com/tough-medieval-women/

https://www.nottinghamcastle.org.uk/edward-ii-lgbtqi-history-month/


poniedziałek, 18 lipca 2022

Rasistowskie stereotypy o średniowieczu

 1. Średniowiecze zdarzyło się tylko w Europie.

 Z dzisiejszej perspektywy wiemy już, że o średniowieczu warto myśleć inaczej - globalnie. Średniowiecze to nie tylko Europa. To także Bizancjum, islamskie kalifaty, to Imperium Ghany i Imperium Mali, to nubijskie królestwa i Cesarstwo Etiopii. To cywilizacje, które rozwijały się w Ameryce Środkowej i Południowej, to Nan Madol na Pacyfiku. O państwach i cywilizacjach w Azji Wschodniej nie wspominając.

 2. W średniowiecznej Europie nie było żadnych ludzi koloru.

Warto pamiętać, że część Hiszpanii i Włoch przez wieki była pod panowaniem Maurów. Większość Maurów była Arabami i Berberami, ale niektórzy byli też czarnoskórymi Afrykanami. Maurem nazywano np. Raimondo de Cabanniego, czarnego rycerza z Królestwa Neapolu (zmarł około 1334 roku). Wspominają o nim neapolitańskie dokumenty oraz Giovanni Boccaccio w “De casibus virorum illustrium”. 

3. W średniowiecznym imaginarium nie było miejsca dla ludzi spoza Europy. 

Nic bardziej mylnego - nawet w legendzie arturiańskiej pojawił się czarnoskóry Maur (znany z romansu rycerskiego “Moriaen”), sir Morien, oraz trzech Saracenów (a więc osoby z Azji Zachodniej): bracia Palomides, Safir i Segwarides.

 Jeśli chodzi o świętych, to czasami w średniowiecznych Niemczech Świętego Maurycego ukazywano jako osobę czarnoskórą.

Święty Maurycy 

4. Wikingowie to byli SAMI Skandynawowie.

No cóż - prawdopodobnie nie. Nawet ta nazwa odnosiła się nie tyle do pochodzenia, co do stylu życia. Nikt nie twierdzi, że “rdzenni” Skandynawowie byli PoC. Ale w trakcie swoich wypraw porywali ludzi z różnych regionów. W rezultacie oddziały Wikingów nie zawsze składały się ze Skandynawów. Ciekawostka: koncept Wikingów jako najemników różnego pochodzenia (także Czarnych) wykorzystano już w 2001 roku w powieści Juliet Marillier pt. "Syn cieni”. To pomysł starszy od propozycji Netflixa. 

 5. Czarni i biali się nie znali.

W takim razie co z relacją krzyżowca Roberta De Clari nt. nubijskiego króla, który odwiedził Konstantynopol?

“And while the barons were there at the palace, a king came there whose skin was all black, and he had a cross in the middle of his forehead that had been made with a hot iron. This king was living in a very rich abbey in the city, in which the former emperor Alexios had commanded that he should be lodged and of which he was to be lord and owner as long as he wanted to stay there.” 


Z angielskiego tłumaczenia “Zdobycia Konstantynopola”

 

Źródła obrazów: Wikipedia

Źródła:

https://www.publicmedievalist.com/race-racism-middle-ages-toc/

https://www.treccani.it/enciclopedia/raimondo-de-cabanni_%28Dizionario-Biografico%29/


piątek, 7 stycznia 2022

Cywilizacja Zachodu, czyli co?

 Drogie osoby, na pewno spotkałyście się kiedyś z tym określeniem. Że jest coś takiego, jak cywilizacja Zachodu, czyli Europa oraz... co? Kanada, USA, i Australia? Nie wiem. Zapewne też spotkałyście się z twierdzeniem, że ta cywilizacja jest wyjątkowa, i że wywodzi się ona od Starożytnej Grecji i Rzymu. Wicie-rozumicie, taka ciągłość jakichś dwóch i pół tysiąca lat. 

Skąd wzięło się to przekonanie? I czy podzielali je starożytni? Czy, np., Starożytni Grecy czuli się Europejczykami? Arystoteles, jeden z największych filozofów “europejskiej” cywilizacji, tak się czuł? 

Nope.

 Ludy bowiem mieszkające w zimnych krajach i w Europie są

wprawdzie pełne ducha wojennego, ale wykazują pewien brak bystrości i zdolności

do sztuk, dlatego też utrzymują łatwiej swą wolność; nie umieją jednak tworzyć

organizacji państwowych i nie potrafią panować nad sąsiadami. Przeciwnie, ludy

azjatyckie są wprawdzie bystre i posiadają zdolności twórcze, ale brak im odwagi,

toteż żyją stale w zależności i niewoli. Natomiast naród grecki, jak co do położenia

w środku się znajduje, tak i dodatnie cechy jednych i drugich posiada, bo jest

i odważny, i twórczy. Dlatego trwale utrzymuje swą wolność i ma najlepsze

urządzenia państwowe, a byłby w stanie panować nad wszystkimi narodami, gdyby

się w jedno państwo zespolił.

Arystoteles, “Polityka” 

Trudno mi tutaj dopatrywać się jakiegoś poczucia wspólnej tożsamości, jakiegoś świata Zachodu. Widzę raczej swoisty etnocentryzm Starożytnych Greków i przekonanie, że różnili się zarówno od mieszkańców Azji, jak i Europy - w ich rozumieniu ot, lądów na północy, miejsca bez cywilizacji.

No dobrze, stwierdzicie, ale Imperium Rzymskie chyba już można traktować jako podwaliny Europy? A widziałyście jego mapę, drogie osoby? Imperium Rzymskie było skoncentrowane wokół Morza Śródziemnego i odziedziczyło infrastrukturę m.in. po państwach hellenistycznych. Azja Mniejsza, Maghreb, Bliski Wschód, te sprawy. To wszystko były tereny pod rzymskim panowaniem. Z Maghrebu pochodzili Święty Augustyn, dramatopisarz Publiusz Terencjusz Afer, teolog Tertullian. Sławnych twórców i teologów pochodzących z Brytanii czy Germanii nie stwierdzono.

Myślałyście kiedyś o tym, że w dzisiejszych czasach Święty Augustyn zapewne uchodziłby za osobę PoC - jako człowiek z Bliskiego Wschodu? Nie? 

Jak niby ten świat Zachodu ma łączyć antyczna cywilizacja, skoro ten koncept wyklucza całe obszary, które znajdowały się pod greckimi i rzymskimi wpływami? 

To może chodzi o coś innego? O chrześcijaństwo? W takim razie co z Rosją? Co z Ameryką Łacińską? Dlaczego te kraje i regiony nie są już uznawane za część tzw. Zachodu? 

Cóż, najwyraźniej jak zwykle wszystko to jest konstruktem społecznym, powstałym po to, aby strategicznie upieprz*ć tych, którzy nie byli wystarczająco biali/katoliccy/prawosławni/wszystko na raz.

Przekonanie o wyjątkowości Zachodu w niczym nam nie pomaga. Oświeceniowi filozofowie mogli sobie wypracować niespotykany wcześniej koncept praw człowieka nie dlatego, że Europa była So Speshul, tylko dlatego, że Francja czy Anglia bogaciły się i rozwijały dzięki kolonialnemu wyzyskowi, tak samo USA. To dało Europie Zachodniej przewagę, jakiej nie miał żaden inny region - przewagę ekonomiczną i hegemonię kulturową. Bo zakładam, że jeśli już mówimy o tych wyjątkowych osiągnięciach, to nie chodzi nam o to, co powstawało w Estonii czy Albanii, prawda? Nie no wiem, “Disco Elysium” to jest wyjątkowe osiągnięcie.

Zdradzę wam teraz, że nie piszę tego wszystkiego jako mityczna SJW niebawidząca własnej kultury, cokolwiek to znaczy. Piszę to jako osoba, która wie, ile światu dały azjatyckie cywilizacje, ile dało Bizancjum, Aksum, muzułmańskie kalifaty. Piszę to jako osoba, która wie, że Rzymianie czy Grecy nie uznaliby jej za jedną ze swoich. I nie mam z tym problemu. 

Wiecie, z czym mam problem? Z licytowaniem się na to, która i czyja kultura jest lepsza. Z fałszywą narracją o tym, że bez cywilizacji X kultura Y niczego by nie osiągnęła. W ten sposób można zaszantażować absolutnie każdy region. Wielka Brytania? Hehehe, co niby ci barbarzyńcy osiągnęliby bez Rzymian? Pewnie nadal żyliby w jakichś okrągłych lepiankach i malowali się na niebiesko. Hyhyhy.

Powinnyśmy lepiej to rozumieć jako mieszkańcy peryferii. Powinnyśmy być odrobinę bardziej solidarni/e, a odrobinę mniej oceniający/e. Serio.

Do rantu zainspirował mnie ten artykuł: 

https://talesoftimesforgotten.com/2020/02/23/what-do-conservatives-really-mean-when-they-talk-about-western-civilization/

środa, 1 września 2021

Jak mówiono o Czarnych w czasach przedkolonialnych?

 Postanowiłam zebrać tutaj informacje, które jak dotąd plątały mi się w różnych wpisach. Taki recap. 

W starożytności nazywano czarnoskórych albo od narodowości (np. Nubijczykami), albo Etiopami. Przy czym warto zauważyć, że sama nazwa “Nubia” prawdopodobnie pochodzi z egipskiego. Nubijczycy nazywali siebie Kuszytami. A Grecy nazywali ich Meroitami. A jeśli ktoś był Egipcjaninem nubijskiego pochodzenia, to był po prostu Egipcjaninem.

Nubijczycy w wyobrażeniu Egipcjan 

Natomiast słowo Etiop pochodzi z greki i oznacza “twarz spaloną słońcem”. I zanim zaczniecie się dopatrywać jakichś rasistowskich podtekstów w tej nazwie, to pragnę przypomnieć, że obraźliwość zależy od kontekstu, nie od etymologii.

W starożytności nikt nie tworzył skomplikowanych hierarchii rasowych, które zaczynały się od słowa “Etiop”. W starożytności nikt nie mówił “sto lat za Etiopami” albo “robić u kogoś za Etiopa”. Bo po prostu nikt nie traktował Etiopów jakoś inaczej, niż Egipcjan czy Celtów.

A jakie mamy przykłady literackie z użyciem słowa “Etiop”? Mamy chociażby samą “Iliadę” Homera.

Wczoraj opuścił Kronid złote nieba progi,

Poszedł poza ocean, a z nim inne bogi,

By w uczcie towarzyszył Etyjopom czystym;

 Mamy też traktat Seneki Młodszego, “De ira” (“O gniewie”):

Czarna barwa skóry u Etiopa nie wyróżnia go niczym wśród swojego plemienia, podobnie jak rude i w węzeł splecione włosy nie szpecą Germanów. Nie możesz niczego uważać za rzecz osobliwą i brzydką u poszczególnego człowieka, co jest powszechne w jego narodzie

 Z kolei w “Dziejach Apostolskich” nubijska królowa, prawdopodobnie Amanitore, zostaje wspomniana jako “królowa etiopska”.

To skojarzenie z Etiopami przetrwało do  czasów średniowiecza, ale wtedy pojawiło się kolejne określenie: Maurowie.

Dotyczyło ono osób pochodzących spoza Europy które wyznawały islam. Nazywano tak zarówno mieszkańców Afryki Zachodniej jak i mieszkańców wybrzeża Afryki Wschodniej. Mieszkańców Afryki Północnej. Bliskiego Wschodu. Sri Lanki. Półwyspu Iberyjskiego. Zróżnicowana lista, prawda? Widać, że chodzi nie tyle o kolor skóry, co o wyznanie. 

Jednocześnie, skojarzenie Maurów z Czarnymi było silne. Raimondo de Cabanni, czarnoskóry rycerz z Królestwa Neapolu, był nazywany zarówno Etiopem jak i Maurem. W czasach renesansu natomiast Aleksander Medyceusz i Ludwik Sforza nosili przydomek “Il Moro”. Pierwszy miał Czarną matkę. Drugi był biały, ale śniady. A jedno z pierwszych angielskich określeń na osobę czarnoskórą brzmiało “blackamoor”, dosłownie “Czarny Maur”. Ostatecznie, Maurem nazywano również Otella.

Natomiast w hiszpańskim słowo “morisco”, oznaczające Maurów, którzy pozostali na Półwyspie Iberyjskim po Rekonkwiście, przeniknęło do kolonialnej hierarchii casta aby zyskać znaczenie “osoba Czarna w jednej czwartej”. W samej Hiszpanii “morisco” nazywano chociażby Juana de Pareję, Czarnego malarza, ucznia Diego Velazqueza. 

Juan de Pareja na obrazie Velazqueza 

Wiecie co to wszystko oznacza? Skojarzenia niezwiązane bezpośrednio z kolorem skóry trzymały się długo. Nawet w epoce kolonializmu. 

Nauczyłyśmy się rasizmu. Ale możemy się go też oduczyć.

Źródła obrazów: Wikipedia 

Źródła: 

https://www.merriam-webster.com/dictionary/blackamoor

https://department.monm.edu/classics/courses/clas240/Africa/homeronethiopians.htm

https://www.treccani.it/enciclopedia/raimondo-de-cabanni_%28Dizionario-Biografico%29/

https://www.pbs.org/wgbh/pages/frontline/shows/secret/famous/medici.html

piątek, 2 lipca 2021

Limpieza de sangre

 Musimy porozmawiać o limpieza de sangre (hiszp.)/limpeza de sangue (port.).

Co to w ogóle za wyrażenie? Oznacza ono “czystość krwi”. Kojarzy się wam z rasizmem? Prawidłowo.

To właśnie w iberyjskich królestwach w piętnastym wieku zaczęła się formować idea rasy (“La raza”) - w miarę postępu Rekonkwisty. To z iberyjskich królestw trafiła ona do innych krajów i została przeniesiona za ocean, na rzeczywistość portugalskich i hiszpańskich kolonii.

No dobrze, ale co to ma wspólnego z (proto)rasizmem? Czy chodzi o to, że niektórzy Maurowie dzisiaj byliby określani jako Czarni? Niekoniecznie. 

“Limpieza de sangre” opierała się bowiem na dychotomii wyrosłej ze średniowiecznego koloryzmu, ksenofobii i nietolerancji religijnej. Chodziło o to, że Żydów (“Marranos”) i Maurów (“Moriscos”) nawróconych na chrześcijaństwo (“conversos”) nie traktowano na równi ze “starymi” chrześcijanami hiszpańskiego czy baskijskiego pochodzenia. Dawniej żydowskie czy maurskie korzenie można było ukryć i zaadaptować się do chrześcijańskiego społeczeństwa. W czasach “limpieza de sangre” już nie. Bo a nuż Inkwizycja wejdzie ci w genealogię i odkryje Żydów czy Maurów wśród twoich przodków. Odkryje nieczystych. A nuż ktoś zacznie się zastanawiać, dlaczego twoja skóra jest tak ciemna, że nie widać żył...

Teraz nie było już ucieczki. Nie wystarczyło porzucić kultury i religii swoich przodków. Trzeba było ich jeszcze wymazać - i często zresztą fałszowano genealogie w nadziei na korzystne małżeństwo czy poprawę statusu socjoekonomicznego. A najlepiej, gdy miało się “odcień skóry” niebudzący podejrzeń. 

Pierwsze statuty powiązane z “limpieza de sangre” uchwalono już w 1449 w Toledo, zabraniając “conversos” sprawowania większości urzędów publicznych. Z czasem zabroniono im także wstępowania do gildii, cechów, armii i zakonów, a papiestwo także przyłożyło do tego rękę (niesławny Rodrigo Borja y Borja znany bardziej jako Aleksander VI). Zabroniono przynajmniej tym, którzy nie mogli przejść na hiszpańską stronę albo nie zrobili tego za wczasu. Warto bowiem pamiętać że Święta Teresa z Ávila była wnuczką... Żyda. 

Zakazy te rozszerzono również na kolonie, gdzie “conversos” nie mogli się osiedlać. I znów, od zakazów tych można było uciec jeśli uprawiało się skuteczny “passing” i zataiło to i owo w swojej genealogii. W rezultacie w wiele lat później pewien baskijski Latynos miał wśród swoich przodków także Żydów sefardyjskich którzy liczyli na to, że za oceanem będą odrobinę mniej prześladowani... *zamyka jadaczkę żeby nie spoilerować*

Po zakończeniu Rekonkwisty Izabela Kastylijska natomiast wypędziła Żydów.  Zaś niemal wszyscy Moryskowie opuścili Hiszpanię w siedemnastym wieku po serii nieudanych powstań.

Ksenofobia w najlepszym wydaniu. Przedpole nowożytnego rasizmu. Tak narodziła się obsesja “czystości krwi”. Tak koloryzm zyskał kategorię powiązaną z pochodzeniem etnicznym. Tak zaczęto się bać. Co kryje twoja krew. Co kryje twoja karnacja. Co kryje faktura twoich włosów. I tak do iluś pokoleń wstecz. I wszystko to wróci - w Ameryce Łacińskiej. Na Karaibach. Na Amerykańskim Południu. Wróci pod nazwą którą dziś znamy jako rasizm. 

Tak narodził się też mit homogenicznej, “czystej” Hiszpanii wolnej od “niewiernych”. Od ich obecności. Od ich krwi. Tak narodził się także mit “szlachetnej krwi baskijskiej” bez domieszki żydowskiej, arabskiej czy afrykańskiej - przecież Basków nigdy nie podbili Maurowie! Co tam społeczność żydowska w Navarze, co tam liczne kontakty z resztą Półwyspu Iberyjskiego... 

Zapamiętajcie to sobie. Zapamiętajcie sobie tę “szlachetną krew baskijską” bo jak przekonamy się na konkretnych przypadkach, bardzo łatwo ten mit zdekonstruować. *oddała się ze złowieszczym śmiechem*

Źródła:

https://es.m.wikipedia.org/wiki/Estatutos_de_limpieza_de_sangre

https://www.britannica.com/topic/limpieza-de-sangre

https://losojosdehipatia.com.es/cultura/historia/la-limpieza-de-sangre/


poniedziałek, 28 czerwca 2021

Czy w średniowieczu był rasizm?

 To jedno z tych pytań na które nie ma prostych odpowiedzi. 

Czy w średniowieczu istniał rasizm kiedy jeszcze nie znano konceptu rasy? Słowo to pojawia się i rozprzestrzenia w końcu w szesnastym wieku; nie przypadkiem dopiero wtedy. Jak mógł istnieć rasizm skoro wcześniej jedynymi określeniami na zbiorowość pozostawała religia, narodowość, ród i lud? Był "gens". Był "populus". Było "natio". Nie było "rasy". Jak mógł istnieć rasizm kiedy Aleksander Medyceusz, syn Czarnej służącej i włoskiego arystokraty, był nazywany Maurem, a nie M*latem? Jak mógł istnieć rasizm, gdy nikt nie wyliczał wnukom Raimondo de' Cabanniego w ilu częściach są białe a w ilu czarne? Jak mógł istnieć rasizm w czasach, gdy cudzoziemców nazywano odnosząc się do ich wyznania, a nie do ich koloru skóry?

A jednak... Rasizm został zbudowany nie tylko na najprostszej, najbardziej okrutnej zasadzie pozwalającej odróżnić osobę wolną od niewolnej na podstawie koloru skóry. Wyrósł nie tylko z szesnastowiecznego kolonialnego kapitalizmu ale również z uprzedzeń które istniały wcześniej, z koloryzmu i klasizmu, z ksenofobii i nietolerancji religijnej. 

A wszystko to było wzajemnie powiązane. 

W średniowiecznym chrześcijaństwie wielokrotnie pojawia się motyw zła utożsamianego z ciemnością i dobra z jasnością. Pobożne i piękne damy są jasnoskóre, demonice są czarne jak noc. Szatan jest przedstawiany jako czarny w psałterzach i innych manuskryptach, aczkolwiek nie do końca w kontekście rasowym. A jednak, w “Złotej legendzie” zostaje utożsamiony z Etiopem. Z drugiej strony, w równie dehumanizujący sposób bywają ukazywani Żydzi i Saraceni - zwłaszcza w tych miejscach, w których... Nie mieszkali. A kiedy Etiopczycy nawiązują kontakty dyplomatyczne z krajami śródziemnomorskimi, niektórzy jezuici zastanawiają się, czy Afrykanie w ogóle mają dusze. 

Rycerstwo zaś uważa się za osobny "gens", lepszy i piękniejszy od zwykłych ludzi. Jaśniejszy; przecież to chłopi maja opaloną cerę od pracy na słońcu. Jasna cera, podobnie jak w starożytności, bywa oznaką wysokiego statusu społecznego. Chłopów opisuje się jako leniwych i brzydkich, a chłopki jako kobiety które można bezkarnie gwałcić ponieważ i tak nie wiedzą czym jest prawdziwa miłość (tak twierdzi chociażby Andreas Capellanus w "De amore", poradniku dotyczącym miłości) i nikt się o nie nie upomni. Skądś to znamy?

Ciemna cera bywa też wiązana z tym Obcym, z Maurem którego należy albo pokonać, jak w "Pieśni o Rolandzie", albo nawrócić, jak w czternastowiecznym angielskim romansie rycerskim "The King of Tars", w którym czarnoskóry sułtan zostaje dosłownie wybielony po przejściu na chrześcijaństwo. Kolor skóry nie jest zatem czymś stałym, można go zmienić tak jak wyznanie.  Ale ofiarami tej nietolerancji religijnej padają przecież nie tylko Maurowie; także francuscy i włoscy Katarzy, Bałtowie z Europy północno-wschodniej. W eksterminacji pogan i heretyków nie chodzi o kolor skóry. J e s z c z e nie. 

Nietrudno sobie wyobrazić, jak te idee nałożyły się na siebie w szesnastym wieku, i jak toksyczna była to mieszanka. Rasizm wymyślono w końcu po to, aby w koloniach osoby niebiałe nie mogły wejść do klasy średniej, a co dopiero wyższej. Wymyślono go po to, aby koloniści mogli czuć się moralnie lepsi i usprawiedliwić wyzysk. 

A jednak, pomimo wszystkich tych przykładów, w średniowieczu nikt nie twierdził, że ciemny kolor skóry jest czymś złym. J e s z c z e nie.  Nikt nie przestrzegał przed małżeństwami mieszanymi - i to nie dlatego, że w ogóle ich nie było. Jeszcze w szesnastowiecznej Anglii osoby czarnoskóre chrzciły dzieci w kościołach i były chowane na cmentarzach. Nie wyrzutkowie jak Żydzi, nie nieczyści. Właściwie to swoi, ale za cenę, oczywiście, wyznawania “odpowiedniej” religii.

Romans rycerski “Moriaen” może fetyszyzować ciemny kolor skóry Maura Moriena:

He was all black, even as I tell ye: his head, his body, and his hands were all black, saving only his teeth. His shield and his armour were even those of a Moor, and black as a raven…

 Jednocześnie, Morien znajduje swoje miejsce wśród rycerzy Okrągłego Stołu, jest opisywany jako szlachetny i honorowy. Okazuje się, że w jego postaci chodzi o coś więcej niż karnację i pochodzenie.

Niemiecki romans rycerski “Parsifal” idzie jeszcze dalej. Rycerz Gahmuret poślubia czarnoskórą Belcane, afrykańską księżniczkę. Rodzi im się syn o imieniu Feirefiz, opisywany jako piękny, jako cud. Żadnego strachu. Żadnego rasizmu - a przynajmniej nie tego w tradycyjnym rozumieniu. Bo fetyszyzowanie dzieci o mieszanym pochodzeniu to już inna sprawa.

Z drugiej strony, jak Europejczycy postrzegali osoby niebiałe które spotykali podczas podróży? Trzynastowieczny krzyżowiec Robert De Clari tak opisuje nubijskiego króla który przybył z pielgrzymką do Konstantynopola: 

And while the barons were there at the palace, a king came there whose skin was all black, and he had a cross in the middle of his forehead that had been made with a hot iron. This king was living in a very rich abbey in the city, in which the former emperor Alexios had commanded that he should be lodged and of which he was to be lord and owner as long as he wanted to stay there. When the emperor saw him coming, he rose to meet him and did great honour to him. And the emperor asked the barons: “Do you know,” said he, “who this man is?” “Not at all, sire,” said the barons. “I’faith,” said the emperor, “this is the king of Nubia, who is come on pilgrimage to this city.”

 W gruncie rzeczy, Robert De Clari nie skupia się na kolorze skóry nubijskiego króla. Ważniejsze jest dla niego ukazanie pobożności władcy, i tego jakim szacunkiem cieszył się na bizantyjskim dworze.

Podobne opisy, skupione na kwestii religijności i obyczajów, można przeczytać w relacjach Marco Polo. Podróżnik który tyle lat spędził w Azji Środkowej i Wschodniej o kolorze skóry wspomina zaledwie... Dziesięć razy. Nie przypisuje mieszkańcom Azji stereotypowych cech, które kojarzą nam się dzisiaj, związanych np. z kształtem oczu. Marco Polo to nie obchodzi, tak samo zresztą jak innego podróżnika, Benedykta Polaka (tak, on był nasz). Jako prawego chrześcijanina, bardziej interesuje go religia.

Nawet na początku siedemnastego wieku Pedro Páez, jezuicki misjonarz w Etiopii (kontreformacja i dominacja katolicyzmu sama się nie zrobi), rozpisuje się o obyczajach i polityce Etiopczyków ale nie wspomina o... kolorze skóry.

Wyłania się z tego pewien wzorzec - w miejscach, w których nie znano osób niebiałych i/albo niechrześcijańskich, są one dehumanizowane a ich przedstawienia służą stockowej ikonografii. Natomiast ci Europejczycy którzy faktycznie mieli kontakt z “ludźmi koloru” nie zwracali większej uwagi na odcień skóry ani nie twierdzili że z powodu rzeczonego odcienia ktoś jest lepszy bądź gorszy.

Świadczą o tym nie tylko relacje Marco Polo, Pedro Páeza czy Roberta de Clari. Świadczy o tym też to, chociażby, jak Hiszpanie przedstawiali swoich sąsiadów, Maurów.

Maurowie w wyobrażeniu Hiszpanów, XIII wiek

Takoż 

Nie ma chyba lepszego zestawienia ukazującego, że w średniowieczu chodziło głównie o różnice religijne, nie “rasowe”. I to właśnie na podstawie tych różnic zbudowano większość średniowiecznej ksenofobii. 

Religia była wtedy cholernie ważnym konceptem. Rasa miała dopiero się narodzić.

Źródła obrazów: Wikipedia 

Źródła:

Ideas of “Race” in the History of the Humanities

Debra Higgs Strickland, Saracens, Demons & Jews: Making Monsters in Medieval Art

A tutaj świetny cykl artykułów: 

https://www.publicmedievalist.com/medieval-people-racist/

https://www.publicmedievalist.com/miraculous-bleach/

https://www.publicmedievalist.com/view-road/

https://www.publicmedievalist.com/issues-religions/


środa, 23 czerwca 2021

Kariera słowa “Maur”

... Jest bardzo ciekawa. Na jej podstawie łatwo prześledzić, że w średniowieczu i wczesnej nowożytności podziały społeczne i tożsamościowe przebiegały wzdłuż linii wyznania i związanych z nim praktyk kulturowych, nie wzdłuż linii rasy. Ba, wtedy nawet nie znano konceptu rasy! Nie wierzycie?

Gdyby w średniowieczu słyszano o rasie, zakładam że Maurami nazywano by osoby o konkretnym odcieniu skóry, nie osoby konkretnego wyznania. A tymczasem za Maurów uznawano zarówno Arabów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, czarnoskórych Malijczyków czy Kenijczyków (z wybrzeża) a także mieszkańców Sri Lanki. Nic nie układa się tutaj w “rasę”. Jeśli jest tu jakiś wzorzec, to dotyczy on wyznawania islamu i pozaeuropejskiego pochodzenia.

Z drugiej strony, wiem że kwestia Maurów jest tak obszerna że pozostawia pewne pytania bez łatwych odpowiedzi. Czy Maurowie z Półwyspu Iberyjskiego byli Berberami? Arabami? Afrykanami? A może każdymi po trochu? Dlaczego na większości średniowiecznych przedstawień od Hiszpanów odróżnia ich tylko ubiór (np. turbany)? Dlaczego, z drugiej strony, w źródłach pisanych są opisywani jako “czarni jak studnia”?

Maurowie

Też Maurowie 

Także Maurowie

A najlepsze jest to, że średniowieczni nie widzieli w tym żadnej sprzeczności. Dla nich najważniejsze były różnice religijne. Warto też pamiętać, że kalifat Almorawidów w czasach swojej świetności rozciągał się od Hiszpanii po Afrykę Zachodnią. Nietrudno sobie wyobrazić, że ludzie podróżowali pomiędzy poszczególnymi częściami Imperium. 


Skojarzenia z Maurami były szerokie i dotyczyły zarówno Czarnych jak i Arabów. 

Czarny rycerz, Sir Morien, określany jest jako Maur. Tak samo jak Raimondo de Cabanni, postać historyczna z czternastego wieku, włoski dworzanin afrykańskiego pochodzenia. 

O tym, jak bardzo w czasach przedkolonianych ludzie mieli w d*pie kolor skóry świadczy najlepiej to, że ksywę “Il Moro” nosił zarówno Lodovico Sforza i Alessandro de' Medici.

Lodovico Sforza 

Alessandro de' Medici 

Pierwszy z nich zostałby dziś uznany za białego, drugi za Czarnego. Wtedy? Oj tam, oj tam, śniady czy brązowy kojarzy się z Maurami po równo. W Anglii zaledwie kilkadziesiąt lat później Czarni otrzymują miano “blackamoor”, dosłownie - “czarny Maur”. A Szekspir pisze oczywiście o Otellu, Maurze z Wenecji, nie o M**zynie z Wenecji. Ciekawe dlaczego... 

Z kolei w Hiszpanii po Rekonkwiście karierę robi słowo “Morisco” oznaczające Maura, który pozostał w kraju i nawrócił się na chrześcijaństwo. Jeszcze w siedemnastym wieku Juan de Pareja, Czarny uczeń i były niewolnik Diego Velazqueza, jest nazywany w ten sposób.

Juan de Pareja 

Pszypadeg? Nie sądzę.

Rasizmu można się nauczyć. Można się go też oduczyć. 

Ludzie w średniowieczu bywali ksenofobami i bigotami - fetyszyzowali odmienne wyznania i praktyki kulturowe. Ale nie byli, do cholery, rasistami.

Źródła obrazów:Wikipedia 

Źródła:

https://www.merriam-webster.com/dictionary/blackamoor

https://www.blackpast.org/global-african-history/people-global-african-history/di-cabanni-raimondo-k-raymond-of-campagno-1334/

https://otulinablog.pl/2019/03/11/juan-de-pareja/

https://www.wikiwand.com/en/Moriaen

https://www.nationalgeographic.com/history/article/who-were-moors?cmpid=int_org=ngp::int_mc=website::int_src=ngp::int_cmp=amp::int_add=amp_readtherest

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Niebiali arystokraci w średniowiecznych i renesansowych Włoszech

 Byli, żyli i istnieli. Serio, serio. Tak samo jak były małżeństwa mieszane i niebiałe dzieci - i świat nie implodował. Icoteras? 

Raimondo de' Cabanni 

Był Czarnym wyzwoleńcem który przeszedł na chrześcijaństwo i z czasem doszedł do zaszczytów na neapolitańskim dworze w pierwszej połowie czternastego wieku. Wspomina o nim nie tylko Giovanni Boccaccio w “De gestibus virorum illustrium”, nazywając go na przemian “Maurem” i “Etiopem”. Wzmianki o Raimondo pojawiają się też w dokumentach księcia Kalabrii z 1305 roku, w związku ze ślubem de' Cabanniego z Filippą da' Catania. Filippa była zwykłą Sycylijką która zaczynała na dworze jako mamka. Ostatecznie ona i Raimondo - jej drugi mąż - mieli skończyć jako osoby uszlachcone, właściciele ziemscy, doradczynie i urzędnicy na królewskim dworze. Ich historia nie była ilustracją tezy o niespodziewanym awansie społecznym - zdarzyła się naprawdę. I co ciekawe, postrzegano ją głównie przez pryzmat klasy. Nikt nie uważał, że Raimondo i Filippa byli małżeństwem mieszanym. Nikt nie uważał, że Raimondo nie jest dość dobry dla “białej” kobiety. Byli po prostu dwojgiem ludzi “skromnego” stanu którzy przeszli ówczesną wersję drogi “od pucybuta do milionera”.

Raimondo de' Cabanni zmarł w 1334 jako rycerz. Z małżeństwa z Filippą pozostawił trzech synów - Carla, Perrotta i Roberta. Dwóch z nich zawarło korzystne małżeństwa z dobrze urodzonymi pannami i doczekało się potomstwa. Nikt nie dywagował nad “odcieniem skóry” tych dzieci. Tak samo jak nikt nie twierdził, że synowie Raimonda są nie dość neapolitańscy. A przecież w dzisiejszych czasach zapewne postrzegano by ich przez pryzmat mieszanego pochodzenia rasowego, nie przez pryzmat tego, z jakim krajem czy regionem się utożsamiali...

Ślub Raimonda i Filippy
Źródło obrazu: Wikipedia 

Czarny Książę

Nie, nie chodzi o opko niejakiej Katarzyny Michalak. Chodzi o Alessandro de' Medici, księcia Florencji. Z  t y c h Medyceuszy. 


Alessandro urodził się w 1510 roku jako nieślubny syn Giulia de' Medici (przyszłego papieża Klemensa VII) i Czarnej służącej, Simonetty da' Collevecchio. Inni twierdzą wprawdzie, że jego ojcem był Lorenzo de' Medici, nie Giulio, ale to już dywagacje na poziomie “kto jest madką Dżona Snoł”. Alessandro został zaakceptowany przez Medyceuszy, brał udział w ich roszadach i politycznych rozgrywkach, podczas gdy jego matka żyła na wsi, w nędzy bez pieniędzy, poślubiwszy człowieka “podobnego jej stanu”. 


Alessandro był na tyle istotną postacią na arenie międzynarodowej, że Karol V Habsburg wydał za niego za mąż swoją nieślubną córkę Małgorzatę - która dosłownie od dzieciństwa była wychowywana na polityczkę i liczyła się w intrygach tatusia.

Małgorzata Parmeńska, tutaj “w wiele lat później” 
Źródło obrazu: Wikipedia 

Małżeństwo zawarto w 1536. W 1537 Alessandro został zaasasynowany na zlecenie swojego kuzyna Lorencaccia. Zdążył pozostawić troję nieślubnych dzieci - Giulia, Giulię i Porzię. Dwoje starszych zawarło korzystne małżeństwa. Porzia została wpływową zakonnicą. Wszystkie uważano za Medyceuszy; taka była zresztą polityka włoskich książąt wobec nieślubnych dzieci. Zapomnijcie o pogardzanych bękartach z “Gry o tron”.

Giulia, córka Alessandra
Źródło obrazu: Wikipedia 


I wiecie co? Z postacią Alessandra/Aleksandra mam pewien problem. Nie był ani gorszy ani lepszy od innych włoskich książąt, ale z czasem dorobiono mu gębę “wyjątkowego” okrutnika i seksoholika. Hmm... Czyżby po drodze ktoś zaczął wymyślać bardzo brzydkie stereotypy na temat niebiałych mężczyzn? Z drugiej strony, w czasach Alessandra istotna była jego pozycja społeczna. Dla ówczesnych Alessandro nie był Czarny. Conajwyżej mógł dostać ksywę “Il Moro” - tak samo zresztą jak Lodovico Sforza u którego żadnych czarnoskórych w rodzinie nie stwierdzono. Dla ówczesnych Alessandro nie był Czarny; dla ówczesnych był w pierwszej kolejności Medyceuszem - zarówno dla swojego wrażego kuzyna Lorencaccia jak i dla teścia, Karola V Habsburga. A kim był dla swojej matki i czy przede wszystkim nie był po prostu kolejnym arystokratą korzystającym z dziedzicznych przywilejów... To już inna historia.

Źródła:

https://www.blackpast.org/global-african-history/people-global-african-history/di-cabanni-raimondo-k-raymond-of-campagno-1334/

https://www.treccani.it/enciclopedia/raimondo-de-cabanni_%28Dizionario-Biografico%29/

https://www.pbs.org/wgbh/pages/frontline/shows/secret/famous/medici.html

środa, 16 czerwca 2021

Zapomniane miejsca, zapomniane cywilizacje

 Postanowiłam poświęcić ten wpis kulturom które łączy kilka rzeczy. Wszystkie rozwinęły się w czasach naszego średniowiecza. Wszystkie powstały wokół konkretnego miejsca. I wszystkie były cywilizacjami, o których nikt nie uczy w szkole i o których niewiele osób pamięta. Dlatego będzie cokolwiek skrótowo, dużo obrazków i najważniejsze, a nie szczegółowe informacje.

Żeby najpierw oswoić się z myślą, że te ośrodki cywilizacyjne b y ł y. 

Nan Madol 

Nie było cywilizacji w Oceanii, mówili. A jak była, to kosmity zbudowały. Kłamali podle.

Nan Madol to zbiór około stu sztucznych wysp w Mikronezji, na wschodnim Pacyfiku. Wyspy zostały zasiedlone najprawdopodobniej już około 2000, 2500 lat temu, ale imponujące bazaltowe konstrukcje wzniesiono około 1200 roku na zlecenie wodzów zwanych saudeulerami.

Źródło obrazu: Wikipedia 

Każda z wysp miała konkretne przeznaczenie - na jednej wytwarzano olej kokosowy, na innej budowano kanu, jeszcze inna służyła za dom pogrzebowy władców. Niektóre wyspy zaś uważano za święte. 

Źródło obrazu: Wikipedia 

Wyspy opuszczono w tajemniczych okolicznościach około 1600 roku. Niektórzy twierdzą, że znajdują się na nich symbole krzyżowców. Jeżó Słodki...

Rekonstrukcja cyfrowa Nan Madol
Źródło obrazu: Fokus.pl

 Gedi, Kenia

Średniowieczne miasto Gedi (Gede) we wschodniej Kenii nie do końca pasuje do opisu który podałam na początku notki. Miasto to było bowiem częścią większej całości - zislamizowanego osadnictwa w Afryce Wschodniej. Inne miasta podpadające pod ten wzorzec to między innymi Mombasa i Zanzibar.
Wszystkie łączy to, że ich mieszkańcy wyznawali islam, posługiwali się alfabetem arabskim i handlowali z Półwyspem Arabskim, Indiami czy nawet Chinami. Wszystkie łączy też to, że większość tychże mieszkańców nie była Arabami. Byli Afrykanami, naprzykład Suahili, i zachowali wiele lokalnych tradycji, takich jak matrylinearność i wysoka pozycja społeczna kobiet (w miejscach takich, jak Gedi).
W czternastym czy piętnastym wieku Europejczycy nie mieli z tym problemu i nazywali czarnoskórych mieszkańców wybrzeży Afryki Wschodniej Maurami - tak samo nazywali Arabów z Afryki Północnej, Malijczyków z Afryki Zachodniej czy nawet mieszkańców Sri Lanki. Wniosek? Musiało chodzić o religię i związane z nią różnice kulturowe, a nie o kolor skóry.
Europejczycy nie mieli z tym problemu. 
J e s z c z e nie.
Ale dlaczego wybrałam Gedi? Ponieważ jest mało znane, a tymczasem znaleziono w nim mnóstwo interesujących ruin, najstarsze datowane na jedenasty, dwunasty wiek. Miasto przeżywało jednak rozkwit w piętnastym wieku, a zostało opuszczone mniej więcej przed połową siedemnastego - nietrudno się domyślić, że wiele miał z tym wspólnego portugalski kolonializm. Kolonializm też sprawił, że ośrodki takie jak Gedi zostały zapomniane - aby go usprawiedliwić, trzeba było przecież napisać na nowo pewne karty historii.
A teraz - podziwiajcie Gedi.
Ruiny meczetu 




Ruiny grobowca




Navajo National Monument 

Większość z nas myśli, że w Amerykach cywilizacje rozwinęły się przede wszystkim u Majów, Azteków i Inków, prawda? I że to samo tyczy się budowli, które można uznać za zabytki, prawda? A tymczasem w czasach naszego średniowiecza, w dzisiejszych południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych, rozwinęła się tak zwana Kultura Anasazi (nazwa pochodzi z języka Navajo, aczkolwiek Navajowie do niej nie należeli). Jej członkowie zbudowali w trzynastym wieku trzy monumentalne osady w dzisiejszej Arizonie. Osady zostały porzucone po zaledwie kilkudziesięciu latach, najprawdopodobniej z powodu zmian klimatycznych (susza).
I znów - podziwiajcie. 
Źródło obrazu: Wikipedia 

Źródło obrazu: Wikipedia 

Źródło obrazu: Wikipedia 

Źródła: 


piątek, 11 czerwca 2021

Etiopia w średniowieczu

 Drogie kurczaki, ponieważ mam dziwne wrażenie, że są osoby, które to robią lepiej ode mnie, dzisiaj będzie skrótowo - na tyle, żebyśmy się oswoiły/li z perspektywą, że w średniowieczu nie tylko europejskie państwa miały cholernie ciekawą i skomplikowaną historię. Taką historię miały również muzułmańskie kalifaty, Bizancjum, Indie, Imperium Mali... Czy właśnie Etiopia, zwana z arabskiego Abisynią.

Ostatnio zatrzymałyśmy się w dziesiątym wieku, na upadku królestwa Aksum.

We wczesnym średniowieczu na jego ruinach powstało królestwo Zague ze stolicą w Lalibeli. Jednym z najsłynniejszych władców dynastii Zague był Gebre Meskel (zm. 1221), z którego inicjatywy zbudowano przepiękne kościoły wykute w skale, o, takie jak ten:

Źródło obrazu: Wikipedia 

W 1270 ostatni król z dynastii Zague został zabity przez Jykuno Amlaka, pierwszego władcę z dynastii Salomonowej (wywodzili swoje pochodzenie od Salomona i Menelika co zresztą opisuje epost “Kebra Nagast”). Jykuno Amlak został cesarzem Etiopii i protoplastą dynastii która rządziła krajem aż do dwudziestego wieku - tak, Hajle Syllasje opisany w “Cesarzu” Kapuścińskiego był jego potomkiem.

Jykuno Amlak
Źródło obrazu: Wikipedia 

Średniowieczna i wczesnonowożytna Etiopia zmagała się z ekspansją somalijskiego Sułtanatu Adal wspieranego przez Imperium Osmańskie. Konflikt ten nie był bynajmniej obojętny Europejczykom. Portugalczycy naprzykład wsparli cesarza Lybne Dyngyla (Dawida II), który nawiązał wcześniej z nimi stosunki dyplomatyczne. Ostatecznie zwrócił się do nich o pomoc militarną dopiero pod koniec swojego panowania (rządził w latach 1508-1540). Pozostawał zresztą pod wpływem najpierw Cesarzowej Heleny, regentki i żony swojego pradziadka, a potem swojej żony której postać okazała się kluczowa podczas wojny z Adalem. A piszę o nim nie tylko dlatego, że za jego historią kryje się tyle herstorii. Piszę o nim bo był on znany i lubiany nie tylko w Portugalii ale i we Włoszech.

Włoski portret Lybne Dyngyla
Źródło: Wikipedia 

Etiopczycy i Włosi nawiązali zresztą stosunki dyplomatyczne już w czternastym wieku, wymieniali się emisariuszami, a w Rzymie mieszkańcy Cesarstwa mieli nawet swój własny kościół. A piszę o tym wszystkim bo czasami mam wrażenie, że rozmowy o średniowieczu odbywają się w taki sposób, jakby w Europie nie było  ż a d n y c h  Czarnych i jakby Afryki Subsaharyjskiej z krajami śródziemnomorskimi nigdy nie łączyły żadne powiązania. Podczas gdy prawda jest taka że takich Włochów czy Portugalczyków bardziej obchodziło to, że z Etiopczykami łączyła ich względna wspólnota religijna niż dzielił kolor skóry.

Warto o tym pamiętać. 

Źródła: https://www.medievalists.net/2019/11/the-ethiopian-age-of-exploration-prester-johns-discovery-of-europe-1306-1458/

https://www.worldhistory.org/Kingdom_of_Abyssinia/

https://www.medievalists.net/tag/ethiopia/

https://www.publicmedievalist.com/uncovering-african/

środa, 9 czerwca 2021

Maurowie i Saraceni w legendzie arturiańskiej

 Drogie kurczaki, na pewno umiecie powiedzieć o co chodzi z legendą arturiańską. Był Król Artur, była Ginewra, był trójkącik z Lancelotem, był Kamelot, była Morgana, był okrągły stół z rycerzami i było poszukiwanie Świętego Graala. Do tego należy dodać Brytanię po odejściu Rzymian, wyjątkowo niejasną obudowę historyczną, i przeplatające się elementy chrześcijańskie i pogańskie.

Kojarzycie też zapewne parę filmów i seriali, i parę średniowiecznych dzieł, takich jak “Pan Gawen i Zielony Rycerz” (Zielony Rycerz jest tu elementem pogańskim) czy “Le Morte D'Arthur” Thomasa Mallory'ego, napisane w piętnastym wieku. Może kojarzycie też retellingi, takie jak “Mgły Avalonu” które były tak feministyczne i postępowe że promowały m.in. bifobię, koncept “facet musi bo inaczej się udusi” oraz nie opisały porządnie ani jednej kobiecej przyjaźni. 

Mało kto wie jednak, że osoby niebiałe pojawiające się w legendzie arturiańskiej to w istocie średniowieczny pomysł, a nie koncept Marksistów Kulturowych™ chcących zniszczyć Zachodnią Cywilizację™. Mało tego, rzeczone osoby czasami mają nawet swoje własne dzieła!

Taki Morien, dla przykładu. Czarnoskóry Maur, syn rycerza Aglovala i afrykańskiej księżniczki, o którym powstał niderlandzki poemat rycerski “Moriaen” w trzynastym wieku. Poemat ten został potem przełożony na angielski, i dzięki temu możemy przeczytać taki opis Moriena:

He was all black, even as I tell ye: his head, his body, and his hands were all black, saving only his teeth. His shield and his armour were even those of a Moor, and black as a raven…

Jaśniej chyba nie da się napisać, że Morien był Czarny, prawda?

Rycerz ten nie zostaje jednak sprowadzony do koloru skóry, ponieważ dalej chwalona jest jego odwaga i honorowość, a ostatecznie dołącza on do reszty Rycerzy Okrągłego Stołu. 

Albo Palomides i jego bracia, Safir i Segwarides. Wszyscy byli Saracenami, to jest muzułmanami z Bliskiego Wschodu. Ewentualnie zostali chrześcijanami i dołączyli do Rycerzy Okrągłego Stołu. Taki Palomides, nie dość że występuje u Mallory'ego i zakochuje się w Izoldzie, TEJ Izoldzie, to jeszcze doczekuje się własnego romansu rycerskiego pt. “Palamedes”.

A wspominam o tym wszystkim żeby powoli oswoić was ze świadomością że tak, średniowiecze to kolejna epoka w której systemowy rasizm nie istniał. Morien czy Palomides są opisywani jako rycerscy i honorowi, dostępują zaszczytu służenia Arturowi bez względu na ich pozaeuropejskie pochodzenie. Jeśli już są tutaj uprzedzenia, to związane z religią - takie jak “premia” za przyjęcie chrześcijaństwa. I właśnie to średniowieczne postrzeganie ludzi poprzez pryzmat wyznania wyjaśni nam wiele rzeczy, które z dzisiejszego punktu widzenia mogą się wydawać zagmatwane czy niejasne. Takich chociażby, dlaczego Maurowie są opisywani - z dzisiejszej perspektywy - zarówno jako Czarni jak i biali. 

Stay tuned. 

Źródła: https://www.wikiwand.com/en/Palamedes_(Arthurian_legend)#/google_vignette

https://www.wikiwand.com/en/Moriaen

https://www.jstor.org/stable/27870786?seq=1

https://www.smithsonianmag.com/smart-news/not-all-knights-round-table-were-white-180949361/


poniedziałek, 7 czerwca 2021

Nubijski król w Konstantynopolu

 Pamiętacie może jeszcze Roberta de Clari który spotkał nubijskiego króla w Konstantynopolu? Było to w 1203 roku, a król wracał z pielgrzymki do Jerozolimy. Tutaj opis tego spotkania, niestety po angielsku, bo po polsku takich rzeczy nie ma w internetach za darmo i legalnie. Opis pochodzi ze “Zdobycia Konstantynopola” autorstwa samego de Clari:

And while the barons were there at the palace, a king came there whose skin was all black, and he had a cross in the middle of his forehead that had been made with a hot iron. This king was living in a very rich abbey in the city, in which the former emperor Alexios had commanded that he should be lodged and of which he was to be lord and owner as long as he wanted to stay there. When the emperor saw him coming, he rose to meet him and did great honour to him. And the emperor asked the barons: “Do you know,” said he, “who this man is?” “Not at all, sire,” said the barons. “I’faith,” said the emperor, “this is the king of Nubia, who is come on pilgrimage to this city.”

A tutaj link do strony dzięki której dotarłam do tego opisu: https://www.publicmedievalist.com/uncovering-african/

 

wtorek, 1 czerwca 2021

Imperium Mali

 Drogie kurczaki, ja wiem, że może się wydawać, że uprawiam tutaj jakiś afrocentryzm czy inną Zagładę Cywilizacji™ pisząc głównie o Afryce Subsaharyjskiej. Dlaczego nic o Indiach, spytacie. Albo o Majach, dajmy na to. Subkontynent Indyjski i Ameryka Środkowa przecież też podchodzą pod obszary (post)kolonialne.

No to odpowiem: na pewno uczono was w szkole o Majach, Inkach czy Aztekach. Na pewno uczono was też, nawet jeśli bardzo skrótowo, o starożytnych Indiach. Zakodowała się u was świadomość, że i tam były cywilizacje. Umiecie powiedzieć, kto to był Montezuma czy Atahualpa. Może nawet kojarzycie Aśokę. Jakoś tam, mniej więcej, umiecie umieścić te kultury i postaci na osi czasu. 

A cywilizacje takie jak Nubia? Aksum? Tacy władcy i władczynie jak Ezana czy Amanitore? O nich nikt nie uczy w szkole. W szkole nikt nie analizuje też dzieł Tacyta czy Seneki Młodszego pod kątem nastawienia do nie-rzymskich kultur. Nikt też za bardzo nie wspomina o tym, że Czarni żyli w czasach starożytnych, mieli cywilizacje. Istnieli. Byli nazywani słowem na E, a nie słowem na M. W rezultacie od dzieciństwa nasiąkamy przekonaniem, że historia Afryki Subsaharyjskiej zaczęła się wraz z kolonializmem i niewolnictwem. Że w tej historii nie kryje się nic innego. 

A to wyjątkowo toksyczne przekonanie.

Dlatego dzisiaj będzie o kolejnej afrykańskiej cywilizacji - Imperium Mali w Afryce Zachodniej. Zostało ono założone około 1230 roku przez Sundiatę Keitę który przyjął islam i nawet doczekał się własnego eposu. Strategicznie położone, pośredniczyło w handlu pomiędzy Afryką Północną a Subsaharyjską, a i samo miało m. in. bogate złoża złota. W piętnastym i szesnastym wieku powoli chyliło się ku upadkowi, a ostatecznie zostało podbite przez Songhaj (z południa) i Maroko (z północy).


 Zaraz, może powiecie. Państwo założone w czasach odpowiadających naszemu średniowieczu to cywilizacja? Cóż, rozkwit imperium Inków też przypada na czasy średniowiecza i jakoś nikt nie twierdzi, że państwo to nie załapuje się już na “cywilizację”.

Władcy Mali nosili tytuł “mansa” - “król królów” - a jednym z pierwszych który go przyjął był Sakura, były niewolnik który doszedł do wysokich wpływów na królewskim dworze by ostatecznie zdobyć władzę w 1285 roku *próbuje sobie przypomnieć, czy podobne rollercoastery polityczne były w Starożytnym Rzymie* . Najsłynniejszym mansą był jednak niewątpliwie żyjący w czternastym wieku Mansa Musa, którego pielgrzymka do Mekki obrosła legendą. Był on tak nadziany bogaty że dosłownie rozdawał złoto w trakcie swojej podróży. A i całkiem możliwe, że wśród ówczesnych władców krajów wszelakich był najbogatszy na dzielni.

Mansa Musa w wyobrażeniu Europejczyków 

Za jego czasów rozwinął się także meczet Sankore w Timbuktu, stolicy kraju. Był to uniwersytet i świątynia, kompleks kilku budynków w którym mieściły się ogromne zbiory biblioteczne. Taka Biblioteka Aleksandryjska, tylko że w Afryce Zachodniej, nie Północnej, no i ponad tysiąc lat później.

Kompleks ten stoi zresztą do dziś. A tutaj kilka jego zdjęć:




Uczyłyście się cokolwiek z tego w szkole? Bo ja o Mali dowiedziałam się dopiero na rozszerzonej historii. W liceum. I jedyne co wtedy zapamiętałem, to ta fotografia powyżej.

Niestety. 

Źródła obrazów: Wikipedia 

Źródła: https://www.sahistory.org.za/article/empire-mali-1230-1600

https://www.blackpast.org/global-african-history/mali-empire-ca-1200/

https://www.nationalgeographic.org/encyclopedia/mali-empire/

https://www.encyclopedia.com/history/news-wires-white-papers-and-books/mansa-sakura

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...