Wiem, że to wbrew naszej intuicji. Że od małego uczono nas, że “prawda leży pośrodku”. Z czasem, oczywiście, dowiadujemy się, w ilu przypadkach nie jest to prawda. Może nawet zaczynamy obnażać “prawdośrodkizm”. Ale czy to wystarczy?
Powiedzenie “prawda zawsze leży po środku” nie jest p r a w d z i w e ani w odniesieniu do historii, ani w odniesieniu do teraźniejszości.
To nie jest tak, że pan putler też ma trochę racji. To nie jest tak, że w trakcie Wojny Secesyjnej prawda leżała po środku, bo Lincoln podjął zbyt “radykalne” kroki. Co więcej, z perspektywy lat okazuje się, że to, na co w swoim czasie narzekali zwolennicy prawdośrodkizmu, wcale nie było radykalne - tak właśnie było ze zmianami społecznymi po Wojnie Secesyjnej, które zniosły niewolnictwo, ale niewiele poza tym.
A w dzisiejszych czasach prawdośrodkizm jak zwykle najbardziej uderza w mniejszości. Ludzie idący w kierunku neof*szyzmu vs aktywiści z dehumanizowanej grupy społecznej nie są “siebie warci” i nie mają równorzędnych racji. Gdy osoby dyskryminowane wyrażają swój gniew - i to nawet niekoniecznie w sposób gwałtowny - gdy tylko wskażą dehumanizację po imieniu, to im się dostaje. To one są “hunwejbinami”, “bolszewikami” i “zradykalizowaną tłuszczą”. No bo przecież prawda zawsze leży pośrodku🤡. Nie leży.
Wiem, że zrozumienie tego boli. Że tyle razy nam mówiono co innego. Że opinie osób, które mają pełne prawo do rozgoryczenia i frustracji, odbieramy jako atak. Ale na początek chociaż ich wysłuchajmy.