Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

poniedziałek, 31 października 2022

Jane Austen i klasy społeczne

 W tym poście piszę o tym, o jakich klasach społecznych regencyjnej Anglii opowiadały zazwyczaj powieści Jane Austen. Piszę o tym, kogo pomijała, a na kim się skupiała. Postaram się też wyjaśnić, dlaczego moim zdaniem jej powieści opowiadają nie o klasie średniej, tylko o klasie wyższej.

Jeśli przyjrzycie się najsłynniejszym powieściom Austen, zobaczycie, że bohaterki są w ten czy inny sposób związane z klasą posiadaczy ziemskich. Być może Bennetowie w “Dumie i uprzedzeniu” nie są specjalnie zamożni, ale nadal należą do ziemiaństwa (landed gentry). Być może protagonistka “Mansfield Park” jest dzieckiem mezaliansu, ale wychowuje się u dobrze urodzonych krewnych. Owszem, w twórczości Austen jest miejsce na paradoksy - ale w obrębie tej samej warstwy społecznej.

Oczywiście nie wszyscy bohaterowie Austen są “dobrze” urodzeni. Pan Bingley w “Dumie i uprzedzeniu” to syn bogatego handlowca, człowieka, który jest właścicielem ziemskim w pierwszym pokoleniu. Tak samo siostry Bennet od strony matki mają mieszczańskie korzenie. Tyle że - zgodnie z prawem - status społeczny odziedziczyły po ojcu. A pan Bennet jak najbardziej należał do ziemiaństwa.

Natomiast w “Emmie” tytułowa protagonistka bierze pod swoje skrzydła Harriet Smith, uczennicę pensji, która była “czyjąś nieślubną córką”. Harriet okazuje się dzieckiem kupca i wychodzi za mąż za pana Martina, zamożnego farmera, który w świetle jej pochodzenia jest zdaniem Emmy najlepszą partią dla dziewczyny. I chociaż w porównaniu z polskimi warunkami postać bogatego farmera sprzed ponad dwustu lat to ewenement, warto pamiętać, że w powieści pan Martin traktowany jest jako osoba może i życzliwa, ale nie dość wyrafinowana, nie dość dobrze wychowana.

Austen nigdy nie skupiała się na rolnikach czy służących. Pisała o środowisku, które znała - o prowincjonalnym ziemiaństwie i duchowieństwie. Większość populacji Anglii nie należała do tej warstwy społecznej. Większość angielskich kobiet też miała problemy związane z zamążpójściem i utrzymaniem - tak, jak bohaterki Austen - ale ich wymiar klasowy był zupełnie inny. I o ile należy docenić tę autorkę jako prekursorkę skupienia się w literaturze na codzienności, to nie ona zapoczątkowała pisanie o naprawdę zwykłych ludziach. Jak zwykle warto pamiętać, że dwie rzeczy mogą być prawdziwe jednocześnie. Jane Austen mogła być prekursorką w pewnych kwestiach, a innych, równie istotnych, nie dostrzegać. A jeśli zarzuca się jej, że tworzyła narracje głównie o wyższych sferach, to jest w tym wiele prawdy. Trzeba było Elizabeth Gaskell i George Eliot, aby rzeczywiście zacząć opowiadać o klasie średniej. I trzeba było Hardy'ego, by angielscy rolnicy i rolniczki nareszcie zostali postawieni na pierwszym planie. 

wtorek, 25 października 2022

A jeśli Heathcliff nie był biały?

 Na początek zróbmy recap: “Wichrowe Wzgórza” to jedyna powieść Emily Brontë. Dzieje się w Yorkshire pomiędzy latami sześćdziesiątymi XVIII wieku a początkiem XIX wieku. Opowiada o miłości Catherine Earnshaw i “podrzutka” Heathcliffa, który wyrasta na głównego villaina powieści. Coś wam umknęło? Cóż, Heathcliff to jedyna postać kodowana jako nie-biała.

Pan Heathcliff jednak stanowczo nie przystaje do swej siedziby i życia, jakie się w niej prowadzi. Twarz ma smagłego Cygana, lecz ubiór i maniery wskazują na właściciela ziemskiego (...).

Stłoczyliśmy się wokół niego i nad głową panny Cathy ujrzałam brudne, obszarpane, czarnowłose dziecko, na tyle duże, by umiało chodzić i mówić. Z twarzy wyglądało nawet na starsze od Catherine. Kiedy je jednak postawili na nogi, wywracało tylko oczyma i w kółko coś plotło jakimś niezrozumiałym szwargotem. Wystraszyłam się, a pani Earnshaw miała ochotę wyrzucić je za drzwi. Wzburzona spytała męża, skąd mu wpadło do głowy sprowadzać do domu tego cygańskiego szkraba, skoro mają własne dzieci do wykarmienia?

Emily Brontë, “Wichrowe Wzgórza”, rozdziały I i III

Najpopularniejsza interpretacja niejasnego pochodzenia Heathcliffa zakłada, że był Romem - stąd m.in. nazywanie go “Cyganem”. Z drugiej strony, w innych częściach powieści pojawiają się sugestie, że Heathcliff był “mieszańcem” z Ameryki bądź Hiszpanii. Pan Earnshaw znalazł go zresztą w Liverpoolu, w którym w osiemnastym wieku handlowano czarnoskórymi niewolnikami. Istnieje możliwość, że Heathcliff był osobą o mieszanym pochodzeniu rasowym.

Jeśli w dyskursie pojawiają się pytania o to, czy Heathcliffa opisano w sposób rasistowski/ksenofobiczny, to nikt nie ma na celu przedstawienia Emily Brontë jako kogoś złego, kogoś, kogo twórczości należy unikać. Nikt też nie chce usprawiedliwiać okrucieństwa Heathcliffa wobec, odpowiednio, swojej żony, teściowej, syna oraz Haretona Earnshawa. Chodzi raczej o pytanie, dlaczego jedyna postać kodowana jako niebiała jest zarazem głównym villainem.

 I właśnie na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Dwie rzeczy mogą być prawdziwe jednocześnie. Emily Brontë nie uniknęła ksenofobicznego podejścia swojej epoki. Ale też - w pewien sposób - pisała o międzypokoleniowej traumie i skutkach przemocy. Heathcliff do pewnego stopnia robi to, co mu robiono.

Panna Cathy bardzo się z nim przyjaźniła, lecz Hindley nienawidził go. Prawdę rzekłszy, ja też za nim nie przepadałam. Dokuczaliśmy mu i traktowali nieludzko. Nie miałam dość rozumu, by wiedzieć, że jestem wobec niego niesprawiedliwa, a pani nigdy się za nim nie wstawiła, kiedy go dręczyliśmy.

Wydawał się dzieckiem smutnym, zrezygnowanym, bez wątpienia zahartowanym na przeciwności. Znosił razy Hindleya bez mrugnięcia okiem. Kiedy ja go szczypałam, wstrzymywał tylko oddech i otwierał szerzej oczy, jakby przez nieuwagę sam sobie sprawił ból i nikogo o to nie obwinia.

Emily Brontë, “Wichrowe Wzgórza” 

Źródła:

https://the-artifice.com/race-in-wuthering-heights/

https://blogs.commons.georgetown.edu/engl-711-fall2017/2017/10/10/race-and-class-in-wuthering-heights/

poniedziałek, 24 października 2022

Mity o życiu społecznym w średniowiecznej Europie

 Off-topic, ale myślę, że ciekawy. [Niestety, coś mi siadło formatowanie - z racji tego, że ten wpis, jak większość ostatnio, zaimportowałam z karuzeli, którą szykuję na Instagrama - i dlatego poniżej tekst nie jest wyjustowany.]

1.“Wtedy” nie krytykowano Kościoła i nikt mu się nie sprzeciwiał_. 

Nic bardziej mylnego. Wystarczy spojrzeć na to, ile rozwijało się ruchów religijnych, albo jak wielu władców wchodziło z Kościołem w konflikt. Oczywiście można też zajrzeć do “Dekameronu”, w którym pojawia się mnóstwo antyklerykalnych kawałków 😉

 Z tego wszystkiego wniósł później, że każdy ksiądz, od najmniejszego do największego, rozpustą grzeszny i hołduje nietylko naturalnej rozkoszy, ale i sodomskiej, nie znając hamulca, wyrzutów sumienia i wstydu. Dzięki przemożnemu wpływowi nierządnic i młodzieniaszków nielada urząd można było w Rzymie otrzymać. Obaczył także, że wszyscy są żarłokami i pijanicami, że na kształt dzikich zwierząt jeno brzuchom swoim służą, nie mówiąc już o rozpuście. Jeszcze baczniej się im przyjrzawszy, poznał, że są skąpi i tak na grosz chciwi, że nie wstydzą się kupczyć wszystkiem, poczynając od krwi ludzkiej, nawet chrześcijańskiej, a kończąc na rzeczach świętych, odpustach i beneficjach. Kupując i sprzedając, większy handel prowadzą, niż w Paryżu kupcy sukna i innych towarów. Jawny targ symonją ochrzcili mianem „zastępstwa“, a obżarstwo ukryli pod skromną nazwą „pokrzepienia sił“, tak, jakby Boga można było oszukać znaczeniem tych słów i jakby On nie widział plugawych intencyj ich niskich dusz. 

Giovanni Boccaccio, “Dekameron”, Opowieść II: Podróż Abrahama z Paryża do Rzymu

2. Chłopi mieli gorzej, niż w późniejszych epokach. 

Nie jest to prawdą ani w odniesieniu do Polski, ani w odniesieniu do innych krajów. W Polsce to dopiero Jagiellonowie w późnym średniowieczu i wczesnej nowożytności zaczęli systematycznie ograniczać prawa chłopów i prawnie zwiększać obciążenia (zobowiązania dot. pańszczyzny zaczęły wzrastać w XVI wieku). Tak samo np. w Anglii działania na niekorzyść chłopów, takie, jak grodzenie pól, nasiliły się już w czasach nowożytnych.

 3. Kobiety miały gorzej niż w późniejszych epokach. 

Tak samo, jak w przypadku rolników, postęp praw człowieka nie był linearny. W średniowieczu np. w Szkocji i we Francji kobiety mogły należeć do wybranych gildii. Nikogo też nie dziwiło, jeśli wdowy przejmowały po mężu działalność. Tak samo w Wielkiej Brytanii nikt nie słyszał jeszcze o późniejszym prawie majoratu - zamiast tego kobieta sama mogła dziedziczyć majątek, jeśli nie miała braci.

4. Kobiety zajmowały się tylko pracą opiekuńczą. 

To jest wizja z lat 50 XX wieku, a nie ze średniowiecza😉 Kobiety jak najbardziej wytwarzały produkty i je sprzedawały - i w mieście, i na wsi. To one też częściej zajmowały się drobnym handlem. W rodzinach rzemieślniczych natomiast wiele kobiet pracowało wraz z mężami - czy to we warsztacie, czy to sprzedając wytworzone przez współmałżonka wyroby.

5. Nikt nie słyszał_ o nieformalnych związkach albo o osobach queerowych. 

W średniowieczu ludzie też uprawiali s3ks pozamałżeński, i to nie tylko królowie z gromadką nieślubnych dzieci. Nie jest to przypadek, że “Dekameron” i “Opowieści kanterberyjskie” przypominają czasami “Zdrady”. Inne kwestie obyczajowe też nie były takie oczywiste. W kronikach spekulowano na temat orientacji Bolesława Śmiałego, a angielski król Edward II był gejem. Z drugiej strony, pamiętajmy, że ówcześnie ujmowano to w homofobiczne i demonizujące nieheteronormatywne związki narracje.  

Źródła:

https://www.publicmedievalist.com/my-fair-lady/

https://www.publicmedievalist.com/tough-medieval-women/

https://www.nottinghamcastle.org.uk/edward-ii-lgbtqi-history-month/


poniedziałek, 17 października 2022

Opowieści o poprawności politycznej w popkulturze mnie nie przekonują.

 Powiem wam szczerze - moim zdaniem mówienie o politycznej poprawności wcale nam nie objaśnia współczesnej popkultury. To słowo-wytrych, pod które można podpiąć absolutnie wszystko, co niekonserwatywne, albo wszystko, gdzie nie wszystkie postaci są białe i hetero.

Przy czym trudno nie zauważyć, że osoby używające tego terminu nie wiedzą, co dokładnie krytykują - tokenizm, anachronizmy, uproszczenia, a może sam fakt, że niektóre postaci są queerowe albo PoC? Tylko że obecność takich postaci a błędy w scenariuszu serialu lub niedobrane wątki to są dwie różne sprawy. Nie wspominając o tym, że każdy tekst kultury ma inne powody, aby coś zmienić albo wprowadzić pewną umowność. 

Konkretny przykład? Nie, “Bridgertonowie” to serial z ludźmi koloru nie dlatego, że przyszedł terror politycznej poprawności z siekierą. Cały pomysł wziął się z teorii spiskowej dotyczącej królowej Charlotte Mecklenburg-Strelitz. I z pragnienia, żeby do fantazjowania o epoce Regencji miała prawo nie tylko biała widownia. Inna sprawa, czy kolejna produkcja o wyższych sferach i heteroseksualnych związkach to dobry przykład tej rozszalałej postępowości... No właśnie - bo niby jest ta poprawność polityczna łamana przez neomarksistowskie pranie mózgów, ale w tych filmach i serialach próżno szukać kwestii praw pracowniczych, czy też skupienia się bardziej na kwestiach klasowych. Chcecie marksistowskich produkcji, to idźcie do Kena Loacha, a nie narzekajcie na “Kształt wody” albo “Pierścienie Władzy”🤡🤡🤡.

 I jeszcze jedno - do mnie ten argument nie przemawia, bo sama go ochoczo stosowałam jako nastolatka. Byłam przekonana, że ta Straszna Poprawność Polityczna istniała już w czasach Szekspira, i że to ona kazała mu napisać “Otella”. Powieści Ursuli Le Guin o Ziemiomorzu jakoś mnie nie bulwersowały pomimo “czerwonobrązowej skóry” większości postaci, dopóki nie pojawiali się również czarnoskórzy bohaterowie. No bo, wiadomo, Czarne postaci pojawiają się li i jedynie pod presją politycznej poprawności. 

wtorek, 11 października 2022

Problemy z “W pustyni i w puszczy”

 No to piszę o tej powieści raz jeszcze, w trochę innym tonie, ponieważ trochę się przez ten rok nauczylam: jak krytykować, żeby do tego krytycznego spojrzenia nie zniechęcać. 

A zatem... Musimy porozmawiać o tym, że “W pustyni i w puszczy” Sienkiewicza to nie jest lektura na podstawówkę. Nie tylko dlatego, że dwunasto- czy jedenastolatki mogą poczuć się striggerowane opisami głodu, śmierci, malarii (ja się tak czułam). To nie jest lektura na podstawówkę, ponieważ jeśli powinno się ją omawiać, to krytycznie. Z uwzględnieniem tego, że powieść była wytworem swoich czasów.

Pisarz nie mógł wiedzieć tego, co wiemy my. Ale... To, że Sienkiewicz zrobił ze Stasia białego zbawcę, to, że chwalił europejski kolonializm, to, że opisał mieszkańców Afryki jako potomków ludożerców, nie oznacza, że mamy ulegać tej samej narracji. Minęło ponad sto lat. Powinnyśmy się czegoś nauczyć, a nie omawiać tę książkę bez świadomości, że wiele rzeczy jest w niej zwyczajnie nieaktualnych. 

Mahdi, przedstawiony w książce raczej negatywnie, walczył o niepodległość swojego kraju tak, jak Polacy walczyli o swoją. Sudan zresztą był ośrodkiem cywilizacji od czasów Nubii, ale tego raczej się z powieści nie dowiemy. Nie dowiemy się z niej, że Czarni mieli swoje własne ośrodki cywilizacyjne, skoro główne czarnoskóre postaci to Kali i Mea, przedstawieni jako dwulicowi/naiwni/przesądni ludzie z “dżungli”, którzy potrzebują białego, żeby nimi kierował.

To, że w dziewiętnastym wieku ludzi wychowywano na rasistów, nie oznacza, że my mamy powtarzać te narracje i przekazywać je dzieciom. Zwłaszcza, że chociażby historie ludożerstwa w Afryce nie mają potwierdzenia w faktach. Opowieści o kanibalizmie od zawsze służyły budowaniu wizerunku groźnego, nieludzkiego Innego. 

Aha, i nie chodzi o to, żeby cancellować Sienkiewicza. Gdyby “W pustyni i w puszczy” wycofano z kanonu lektur (albo przesunięto ją do liceum), nadal można by tę książkę kupić. Nadal osoby ją lubiące mogłyby ją lubić. Moim zdaniem jednak są lepsze alternatywy niż ta powieść.

Są lepsze książki, które można by omawiać w podstawówce w kontekście osób PoC - np. “Dziewczynka z atramentu i gwiazd”. Są lepsze współczesne książki, które można by omawiać w liceum w kontekście postkolonializmu - “Droga do domu”, “Biblia jadowitego drzewa”. I są cywilizacje, o których powinno się uczyć w szkołach: Nubia, Aksum, Imperium Mali. Skoro uczymy o Inkach, to dlaczego nie uczymy o Nubijczykach? 

wtorek, 4 października 2022

“Casta” w hiszpańskich koloniach

 Był to system społeczny w hiszpańskich koloniach obu Ameryk i Karaibów utworzony w szesnastym wieku. Jego założenia obowiązywały do końca hiszpańskiej władzy na tych obszarach, a jego reperkusje trwają do dziś. Miał on związek ze wcześniejszą hiszpańską doktryną “limpieza de sangre", powstałą w późnym średniowieczu, aby stopniowo wykluczyć Żydów i Maurów. System “casta” usprawiedliwiał dyskryminację Rdzennej ludności i wyzysk czarnoskórych niewolników; pozwalał rozróżnić status społeczny na podstawie koloru skóry. Według niego dzielono ludzi na kilka kategorii. "Blancos” - biali “Indios” - rdzenni mieszkańcy Karaibów i Ameryk, nazwami tak przez pomyłkę Kolumba; polski odpowiednik dobrze znany “Negros” - czarnoskórzy z Afryki Subsaharyjskiej. Teoretycznie można tłumaczyć jako “czarni”, ale... polski odpowiednik jest dobrze znany. Na szczycie hierarchii “casta” stali biali Hiszpanie z Półwyspu, po nich biali urodzeni w koloniach (Kreole), a na samym dole niewolnicy afrykańskiego pochodzenia.

Sprawa staje się jednak bardziej skomplikowana, kiedy sprawdzić, jak mówiono o osobach o mieszanym pochodzeniu - i na ile te kategorie były używane w życiu codziennym.  

Słownictwo używane w księgach parafialnych, spisach ludności etc. :

Ułamki - termin - tłumaczenie

Czarny/a - negro/a - m*rz*n/ka

Rdzenny/a - indio/a - Ind*an*n/ka

1/2 Rdzenny/a 1/2 Czarny/a - zambo/a - zambo/a

1/2 biały/a 1/2 Czarny/a - mulato/a - m*l*t/ka

1/2 biały/a 1/2 Rdzenny/a - mestizo/a - metys/ka

1/4 Czarny/a 3/4 biały/a - morisco/a - morysek/ka

1/4 Rdzenny/a 3/4 biały/a - castizo/a - brak tłumaczenia

W praktyce używano słów oznaczających osoby o dosłownie mieszanym pochodzeniu, nikt raczej w życiu codziennym nie mówił/a o kimś, że ta osoba jest castizo albo morisca. Widać to zresztą nawet, gdy porówna się latynoamerykańskie i amerykańskie powieści osadzone w przeszłości. Czytając Faulknera, można głowić się nad tym, kim była "kochanka oktoronka" Charlesa Bonna. Czytając powieści Isabel Allende osadzone w Chile, raczej na takie szczegółowe rozróżnienia czyjegoś pochodzenia nie natrafimy. 

A i same Kategorie “casta” według osób je badających były jednak bardziej płynne niż może się wydawać. Już konkwistadorzy mieli Rdzenne żony, a niektórzy mężczyźni troszczyli się o swoje dzieci z czarnoskórymi niewolnicami. Dzieci takie albo zatajały swoje pochodzenie i przechodziły na “białą” stronę (uważano, że należy ukrywać niebiałych przodków, w szczególności Czarnych), albo cieszyły się statusem “wolnych kolorowych”. W niektórych rejonach natomiast nawet arystokraci poślubiali kobiety o inkaskich korzeniach. Warto również pamiętać, że kobiety także miewały dzieci z niebiałymi mężczyznami. Niemniej, nadal był to bardzo rasistowski i dyskryminujący system, i to właśnie on, a nie anglosaskie rozumienie rasy, zapoczątkował nowożytny rasizm, bez względu na to, że w praktyce nie używano większości nomenklatury “casta”. Jest to również dobry powód, aby tej nomenklatury już dzisiaj nie używać; bo powstała po to, aby dzielić, upokarzać i hierarchierizować. To nie przypadek, że obecnie w hiszpańskim większości z tych określeń (m.in. "indio", "z*mbo", "m*lato") się więcej nie używa. My też nie musimy ich używać, niech zostaną tam, gdzie ich miejsce - w historii. 

Źródła: 

https://jaroslawpietrzak.com/2019/08/14/brzydkie-slowo-mulat/

https://nativeheritageproject.com/2013/06/15/las-castas-spanish-racial-classifications/

https://unframed.lacma.org/2015/04/22/why-albino-some-notes-our-new-casta-painting-miguel-cabrera

https://es.m.wikipedia.org/wiki/Sistema_de_castas_colonial

 

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...