Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

wtorek, 9 maja 2023

Serial o królowej Charlotte i historia alternatywna

 Netflix wypuścił sześcioodcinkowy serial, prequel “Bridgertonów”, który ma wyjaśnić, jak zaszły zmiany społeczne w uniwersum. Serial skupia się na historii Charlotte (w tej wersji osoba o mieszanym pochodzeniu) i Jerzego Trzeciego. Warto pamiętać, że podobnie jak “Bridgertonowie”, miniserial dzieje się w alternatywnej rzeczywistości.

Serialowa Charlotte i serialowy król Jerzy są, no cóż, serialowi, a nie historyczni. To alternatywna wersja przeszłości oparta na założeniu, że ich małżeństwo zniosło podziały rasowe, a Charlotte miała mieszane pochodzenie. W rzeczywistości jedyną czarnoskórą przodkinią Zofii Charlotty Mecklenburg-Strelitz mogła być Madragana, która żyła w XIII wieku... Piętnaście pokoleń przed Charlotte. 

Nie wiemy, czy Madragana była Portugalką, Arabką, Amazyżką czy Afrykanką. Jeśli była czarnoskóra, to nawet biorąc pod uwagę arystokratyczny chów wsobny, po piętnastu pokoleniach nikt raczej nie uznał by jej potomków za Czarnych. Nawet one drop rule nie działało tak daleko wstecz. Oczywiście królowa Charlotte wygląda różnie na rozmaitych portretach, ale pełne usta czy szerszy nos to nie dowód pochodzenia z Afryki Zachodniej.

Rozumiem, dlaczego teoria o Czarnej królowej Charlotte jest popularna, ale prywatnie uważam, że wśród teorii spiskowych pt. “Ukryci przodkowie PoC” lepiej szukać postaci, które mają zaginionych przodków i przodkinie oddalonych nieco mniej niż piętnaście pokoleń. Dobrym przykładem może być tu Alexander Hamilton, którego pradziadkowie od strony matki, Rachel Faucette, pozostają nieznani (nie wiemy, kim był rodzice matki Rachel. 

Serial o królowej Charlotte wzbudza pewne kontrowersje. Historyczny Jerzy Trzeci popierał handel niewolnikami, tak samo jak jego syn, późniejszy Jerzy Czwarty. Tymczasem w alternatywnym świecie “Bridgertonów” Jerzego Trzeciego wyleczyła z rasizmu Atomowa Siła Miłości... Jest to dość naiwne założenie. Z drugiej strony, całe uniwersum to bajkowo-rozrywkowa wersja epoki georgiańskiej i Regencji. Naprawdę nie sądzę, że seriale o takiej wymowie przekonają kogoś, że Tak Było Naprawdę. Dlatego nie mam zamiaru nikogo krytykować za lubienie serialu i alarmować, że “dzieciaki wychowane na Netfliksie zaczną sobie wyobrażać, że nie było rasizmu”. Wychowałam się na powieściach Philippy Gregory. Nadal nie wierzę, że Elizabeth Woodville była potomkinią nimfy i czarownicą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...