Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

niedziela, 4 lipca 2021

“Casta” w Ameryce Łacińskiej

 Nie lubię o tym rozmawiać. Nie lubię rozmawiać o rasistowskich hierarchiach które sprowadzały istoty ludzkie do ułamków. Ale muszę. Bo bez tego nie zrozumiemy współczesności, nie zrozumiemy buntu wobec tych hierarchii. Żeby tę dyskusję utrudnić, niektóre słowa po polsku zostaną wygwiazdkowane. Żeby zaś trochę ułatwić, terminy hiszpańskie będą podane w pełnej formie. I jeszcze jedno - pod koniec wpisu poznamy baaardzo szerokie znaczenie słowa “Czarny”. Obejmujące zarówno Idrisa Elbę jak i Nathalie Emmanuel. 

Ponieważ musimy o tym porozmawiać, dzisiaj będzie o systemie “casta” który ukształtował się w tzw. Nowej Hiszpanii - jak początkowo zbiorczo nazywano hiszpańskie kolonie w dzisiejszej Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Podzielono je później na kilka wicekrólestw i kapitanii generalnych, ale nie to jest przedmiotem tego wpisu. 

System “casta” był nieuchronnie powiązany z dominacją Hiszpanów, z dyskryminacją ludności rdzennej i z wyzyskiem Czarnych jako niewolników, a wreszcie z europocentrycznymi standardami. Powstał niejako w odpowiedzi na te zjawiska, aby je usprawiedliwić, i aby ułatwić rozróżnienie pomiędzy wolnymi a niewolnikami, uprzywilejowanymi a dyskryminowanymi - na podstawie koloru skóry, oczywiście. 

Najwięcej praw mieli Hiszpanie przybyli z Europy. Zaraz potem - Kreole, mieszkańcy kolonii uważani za białych, z niewielką bądź bez żadnej domieszki rdzennej czy czarnej krwi. Potem - rdzenni mieszkańcy. A na dole tej hierarchii stali czarnoskórzy niewolnicy. 

Jak jednak nazywano poszczególne grupy? Jak nazywano dzieci o mieszanym pochodzeniu? I jak to się ma do zmian językowych? 

Oj, ma się. I to bardzo. 

Białych nazywano “blancos”. Rdzennych mieszkańców nazywano “indios” - z pewnością znacie polskie tłumaczenie tego słowa dzięki pomyłce niesławnego Kolumba, który myślał, że dopłynął do Indii. Czarnych nazywano “negros”. To także umiecie sobie przetłumaczyć, prawda? Słynne słowo na M. Aczkolwiek można też tłumaczyć je jako “czarny”. Hint: inne języki nie mają tej zależności, a i przed epoką kolonialną Hiszpanie dziwnie preferowali określenia czarnoskórych które bardziej powiązane były z odmiennością kulturowo-religijną niż z kolorem skóry. 

Osobę która była w połowie Rdzenna (tak, piszę skrótowo żeby nikt nie narzekał/a że nazwa “Rdzenni Amerykanie” jest taaaka trudna i długa) a w połowie Czarna... Ok, jeszcze raz, tym razem bez nawiasów. Osobę, która była w połowie Rdzenna a w połowie Czarna nazywano “Zambo/a”. Jeszcze niedawno polskie podręczniki podawały to określenie jako neutralne... Tylko że za obraźliwe uchodziło ono JUŻ w dziewiętnastym wieku. Przykład tej obraźliwości? 

W jego żyłach płynęło trochę krwi afrykańskiej (...) i było to tak widoczne w rysach jego twarzy, że limańscy arystokraci mówili o nim [o Simónie Bolívarze, który umarł w 1830, a nie w erze tych strasznych SJWs-ów z Twittera] Zambo. 

Gabriel García Márquez, “General w labiryncie” 

Simón Bolívar, typowy potomek czarnoskórych i Rdzennych Amerykanów. Baskijskie nazwisko to tylko taka ściema. 

OK... *uświadamia sobie, że niepotrzebnie daje na zapowiedzi treściowe*

Zapomnijcie o tym cytacie. Zapomnijcie o tym portrecie. Przejdźcie przez framugę i zapomnijcie jak komisarz Leon Brodzki. 

No dobrze... A jak nazywano dziecko białej osoby z czarnoskórą osobą? Takie dziecko nazywano “mulato/a”. Z pewnością znacie polski odpowiednik... Wystarczy odjąć literkę. A wiecie skąd wzięło się to słowo? Od łacińskiego “muł”. MUŁ. I ta żenująca, rasistowska etymologia nie byłaby jeszcze problemem (kobieta pochodzi od “kob”, chlewa, i polskie osoby z macicami jakoś nie mają z tym problemu), gdyby... GDYBY to słowo nie było częścią systemu dominacji Hiszpanów, białych. GDYBY po tym słowie nie następowała cała litania kolejnych określeń rasowych. 

A następowała. O czym się dzisiaj już trochę nie pamięta. 

Dziecko “mulato/a” z białym nazywano “morisco/a” (oficjalnie) albo “cuarterón/a” (oznaczało bycie czarnym w jednej czwartej). Dziecko “morisco/a” z białym nazywano “albino/a”, nawiązując do wybielania. Dziecko “albino/a” z białym nazywano “torna atrás”, “zawrócony” - sugerowało to odziedziczenie urody po ciemnoskórych przodkach, nawet jeśli minęło pięć pokoleń. Zapamiętajcie sobie to “torna atrás”. *śmieje się złowieszczo, obmyślając tytuł pewnego eseju*

A jak było z osobami pochodzącymi częściowo od rdzennych Amerykanów? Osobę w połowie białą, a w połowie Rdzenną, nazywano “mestizo/a”, od “mieszania”. Gdybyście nie pamiętały polskiego tłumaczenia, to przypominam - “Metys/ka”. Słowo to, w przeciwieństwie do “mulato”, przeszło pewien reclaiming, i dlatego w Ameryce Łacińskiej można spotkać osoby które tak o sobie mówią. Ale jakoś nikt częściowo Czarny nie mówi o sobie “mulato”. 

Dziecko “mestizo/a” i białego nazywano “castizo/a”, rdzenne w jednej czwartej. Dziecko “castizo/a” i białego było uważane po prostu za... Białe. 

OK, uporządkujmy to. Zacznijmy od tego, jakich określeń używano w cenzusach, spisach ludności, etc. 

Biały/a - blanco/a

Czarny/a - negro/a

Rdzenny/a - indio/a

1/2 Rdzenny/a 1/2 czarny/a - Zambo/a

1/2 biały/a 1/2 czarny/a- mulato/a

1/2 rdzenny/a 1/2 biały/a - mestizo/a

1/4 czarny/a 3/4 biały/a - morisco/a*

1/4 rdzenny/a 3/4 biały/a - castizo/a

*potocznie używano określenia “cuarterón/a”, a najważniejszymi kategoriami odnośnie ludności mieszanej pozostawały “mulato/a” i “mestizo/a”.

A teraz powtórzymy to wyliczenie z uwzględnieniem określeń, które występowały praktycznie jedynie na “obrazach «casta»” :

Biały/a - blanco/a

Czarny/a - negro/a

Rdzenny/a - indio/a

1/2 Rdzenny/a 1/2 czarny/a - Zambo/a

1/2 biały/a 1/2 czarny/a - mulato/a

1/2 rdzenny/a 1/2 biały/a - mestizo/a

1/4 czarny/a 3/4 biały/a - morisco/a

1/4 rdzenny/a 3/4 biały/a - castizo/a

1/8 czarny/a 7/8 biały/a - albino/a

1/16 czarny/a 15/16 biały/a - torna atrás

... 

Widzicie tutaj COKOLWIEK neutralnego? Bo ja widzę w pierwszej kolejności małostkową, rasistowską hierarchię, która miała na celu ustalenie o ile ktoś jest “oddalony” od wzorca - białego Hiszpana, białego Hiszpana stojącego na szczycie. Hierarchię sprowadzającą istoty ludzkie do ułamków niebiałej krwi. Nieczystej krwi. Niegodnej krwi. Bo przecież niezgodnej z “limpieza de sangre”.

A było tego więcej. Z tak uroczymi i absolutnie niedehumanizującymi określeniami, jak “lobo” (“wilk”), czy “coyote”. 

To nie są tylko słowa. To kategorie, które dawniej ustawiały ludziom życie. Zazwyczaj na gorsze. I tak mniej więcej od szesnastego do początków dziewiętnastego wieku. Bo wszystkich tych terminów bynajmniej w starożytności i średniowieczu nie wymyślono. I to nie dlatego, by wtedy nie było nikogo o “mieszanym” pochodzeniu - wystarczy spojrzeć na niektóre portrety z Fajum. Na Aleksandra Medyceusza. 

W starożytności panował taki zamordyzm i orwellowska nowomowa, że pana po prawej nie można było nawet nazwać M*latem

Aleksander Medyceusz zwany “Il Moro”, nie “Il Mulato”. Przypadek? 

Wymyślono je w czasach nowożytnych, kiedy “widzenie” rasy stało się użyteczne. I dlatego, jako zlewaczała feministka chcąca zniszczyć cywilizację, sugeruję, żebyśmy jednak tychże terminów nie używały, osoby czytające. Zwłaszcza wobec współczesnych osób niebiałych. Dlatego sugeruję, żebyśmy pozostawiły je tam, gdzie ich miejsce - w przeszłości, oraz w powieściach i opracowaniach które jej dotyczą. 

Przez szacunek dla historii.

*uspokaja się* No dobrze. Ale czy hierarchia “casta” naprawdę była taka sztywna? I co to były te obrazy “casta”?

Zacznijmy od pierwszego pytania: nie, nie była. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że konkwistadorzy często mieli Rdzenne żony a przez pierwsze wieki kolonii nie było zakazu związków i małżeństw mieszanych, odpowiedź nasuwa się sama. Można było przejść z jednej kategorii do drugiej, zwłaszcza jeśli posiadało się odpowiedni typ urody i trzymało się gębę na kłódkę odnośnie swoich przodków - ta “omertà” była wskazana szczególnie w przypadku “krwi afrykańskiej”, uważanej za “piętno” trudniejsze do zmycia, niż krew rdzenna. A mężczyźni mający dzieci z czarnymi niewolnicami od czasu do czasu się o to potomstwo troszczyli - takie dzieci albo przechodziły na białą stronę, albo cieszyły się statusem “wolnych kolorowych”. Jeśli zaś biały tatuś był obojętny na ich los, sprzedawano je w niewolę. How cute. A kobiety także miewały dzieci z niebiałymi mężczyznami i, czasami, to właśnie im łatwiej było wprowadzić takie potomstwo do socjety - ze względu na dziedziczenie statusu wolności bądź niewoli po matce. 

Obrazy “casta” miały zaś tłumaczyć Hiszpanom, że życie w koloniach i hierarchie tam panujące są uporządkowane. Większość z nich powstała w Meksyku, w osiemnastym wieku. 

Dziecko “mestizo” z rodzicami

Dziecko “torna atrás”, czarne w jednej szesnastej

Jedna z tablic przedstawiająca system “casta” jako całość

I dlatego właśnie powstały takie słowa jak Rdzenny albo Czarny. Z dużej litery, bo to rodzaj tożsamości. Z dużej litery, aby rzucić wyzwanie hierarchiom czasów kolonialnych. Bo kiedy osoba, która miała zaledwie jedną Czarną babcię czy Czarnego pradziadka powie o sobie “Jestem Czarna”, cały ten system oparty na zakłamaniu i wybielaniu zostaje odwrócony i obalony. 

To jedyne “t*rna atr*s”, jakie uznaję. 

Te słowa zasługują akurat na tyle. 

Źródła obrazów: Wikipedia 

Źródła: https://jaroslawpietrzak.com/2019/08/14/brzydkie-slowo-mulat/

https://nativeheritageproject.com/2013/06/15/las-castas-spanish-racial-classifications/

https://cowlatinamerica.voices.wooster.edu/2020/05/04/the-casta-system/

https://unframed.lacma.org/2015/04/22/why-albino-some-notes-our-new-casta-painting-miguel-cabrera

https://losojosdehipatia.com.es/cultura/historia/la-limpieza-de-sangre/

https://es.m.wikipedia.org/wiki/Sistema_de_castas_colonial



3 komentarze:

  1. Taka głupia uwaga - cuarteron/a kojarzy mi się się z kwarteron, czyli określeniem na Sapkowskiego ćwierćelfy.

    *śmieje się złowieszczo, obmyślając tytuł pewnego eseju*
    Zaczynam się bać.

    Jesumaria, ile oni tego nawymyślali!? I tak z głowy? Świry.

    Tak z ciekawości, Rdzenni z Ameryki Północnej raczej nie używają wobec siebie określenia Metysi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko z głowy, zrobiłam sobie tylko przedtem mały fact checking.
      Świry, to pewne.
      A Rdzenni z Ameryki Północnej mówią o sobie po prostu Indigenous albo po narodowości (np. Navajo) z tego, co rozumiem.

      Usuń
    2. No i Sapkowski musi kojarzyć te cholerne hierarchie, to nie przypadek.

      Usuń

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...