Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

niedziela, 22 stycznia 2023

“Bridgertonowie” i race-baiting

 Bridgertonowie” to specyficzny przykład serialu kostiumowego. Z jednej strony, większość osób wie, jak bardzo umowna to produkcja. Z drugiej, twórcy i twórczynie serialu, ukazując alternatywną epokę Regencji, w której królowa Charlotte ma mieszane pochodzenie rasowe, a wśród arystokratów są ludzie koloru, uczyli się na błędach. Serial przeszedł drogę od wybiórczej różnorodności do bardziej zniuansowanej reprezentacji. Prześledźmy ją.

Pierwszy sezon to historia miłości diuka Simona Hastingsa i Daphne Bridgerton. Simon to osoba o mieszanym pochodzeniu rasowym, a jego czarnoskóry ojciec zostaje przedstawiony jako okrutny, nazbyt wymagający rodzic, który zapewnił synowi traumę na całe życie. Dodajmy, że Zły Ojciec™ to jedna z nielicznych serialowych Czarnych postaci o ciemnobrązowej skórze. 

Prawda, że to zestawienie wygląda podejrzanie jak na ponoć progresywny, antyrasistowski serial? Problematyczne są też tłumaczenia, jak w uniwersum osoby koloru osiągnęły równość wobec prawa (“Miłość wszystko zwycięża”). Natomiast postaci Lady Danbury oraz królowej Charlotte wpisują się w stereotyp Czarnej dobrodusznej cioci służącej radą (co zauważa m.in. Afrokanadyjska youtuberka Khadija Mbowe). Oczywiście z polskiej perspektywy te konteksty mogą wydawać się niezrozumiałe, ale pomyślcie o tym tak: Czarne osoby o jaśniejszej skórze i bardziej eurocentrycznych rysach twarzy wydają się osobom białym bardziej "znajome". A jeśli chodzi o stereotypy na temat mniejszości, to stereotypy z pozoru pozytywne też mogą pogłębiać uprzedzenia. Czy naprawdę komukolwiek pomaga twierdzenie, że geje znają się na modzie, a Czarne kobiety są mądre "na swój sposób"? To jest właśnie to pogłębianie stereotypów. W drugim przypadku, mniej lub bardziej świadomie, do nich odnosi się serial. Chociaż myślę, że jeszcze groźniejszy jest pozorny progresywizm, oddający przestrzeń osobom koloru głównie wtedy, gdy nadal wpisują się w eurocentryczne kanony. Nie wspominając o tym, że w serialu nie ma żadnych nawiązań do kultury afrokaraibskiej czy kultury Afryki Zachodniej. Ot, polityka color-blind, z udziałem osób PoC, lecz bez ich tożsamości. 

Co trzeba oddać osobom tworzącym serial? Wzięły krytykę pod uwagę. Dlatego w drugim sezonie postaci azjatyckiego i afrykańskiego pochodzenia nie są dobrane na zasadzie “bliskości” białości. Mamy też inną reprezentację niż tylko osoby czarnoskóre - drugi sezon skupia się na historii Anthony'ego Bridgertona i Indyjki Kate Sharmy (a właściwie Anthony'ego i sióstr Sharma), pokazuje też hinduistyczne ceremonie religijne. W porównaniu z początkami produkcji to duży plus. 

Nie ma jednak co ukrywać, że w pierwszym sezonie naprawdę nastąpił race-baiting - sytuacja, w której widzom obiecuje się bardziej różnorodny “rasowo” tekst kultury niż w rzeczywistości. Pamiętajcie jednocześnie, że nie chodzi mi o to, że ten serial jest zły czy szkodliwy. Nie uważam tak. Nie sądzę też, żeby jego umowność (czy umowność innych produkcji kostiumowych "color-blind”) miała magiczną moc “zakłamywania historii”. Ale prywatnie wolę narracje oparte na autentycznych historiach lub wątkach literackich ("Belle”, “Sanditon”).

Źródła:

https://www.nytimes.com/2021/01/05/arts/television/bridgerton-race-netflix.html

https://www.glamourmagazine.co.uk/article/bridgerton-race-baiting

https://www.vox.com/22215076/bridgerton-race-racism-historical-accuracy-alternate-history

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...