Odnośnie Martina Luthera Kinga i jego przekonań, które wcale nie były ugodowe ani umiarkowane.
Muszę przyznać, że w ciągu ostatnich paru lat doznałem głębokiego rozczarowania umiarkowanymi Białymi. Jestem blisko dojścia do przykrego wniosku, że największą przeszkodą w walce Czarnych o swoją wolność nie jest członek Ku Klux Klanu, czy Rady Białych Obywateli, ale umiarkowany Biały, którego bardziej obchodzi „porządek” niż sprawiedliwość; który woli negatywny pokój, definiowany przez nieobecność napięcia, od pozytywnego pokoju, definiowanego przez obecność sprawiedliwość; który ciągle mówi „Zgadzam się z celem, do którego dążysz, ale nie mogę zgodzić się z twoimi metodami akcji bezpośredniej”; któremu w swojej protekcjonalności wydaje się, że może ustalać, kiedy będzie odpowiedni czas na wolność innego człowieka; który żyje złudzeniami czasu i nieustannie radzi Czarnym, by poczekali na „lepszy moment”. Powierzchowne zrozumienie ze strony osób o dobrej woli jest bardziej frustrujące niż absolutne niezrozumienie ze strony osób o złej woli. Obojętna akceptacja oburza znacznie mocniej niż wyrażone wprost odrzucenie.
In his own words, jak to mówią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz