Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

piątek, 4 lutego 2022

Dziwna historia pewnej konwersacji

 Czy jest wam przykro, gdy bliskie wam osoby mówią nieprawdziwe rzeczy poparte uprzedzeniami i strachem? Mnie było tak przykro wiele razy.

Pamiętam pewną dziwną rozmowę, którą miałam z mamą kilka lat temu. Dotyczyła ona ślubu księcia Harry'ego. 

Moja mama: Jak wszyscy będą tak robić, to zabraknie białych ludzi.

Ja: Ale ty wiesz, że Meghan Markle nawet nie wygląda specjalnie na Czarną? A w ogóle mówienie w ten sposób o małżeństwach mieszanych jest rasistowskie. 

Moja mama: Nie jestem rasistką. Jak są czarni w rodzinie, to takie rzeczy wychodzą na jaw nawet po kilku pokoleniach. 

Wtedy nie umiałam określić, co jest nie tak z jej rozumowaniem. Teraz już wiem. Mniej więcej. I w sumie dziwi mnie, że nawet do Polski przeniknęło to opresyjne pojmowanie białości.

W takim rozumieniu osoba biała to osoba, która nie tylko wygląda biało. To osoba, która nie ma czarnoskórych przodków od... Pięciu pokoleń? Czterech pokoleń? A może tych przodków nie powinna mieć wcale? No bo wiecie, zawsze się może coś ujawnić. Więc strzeż się. Krew afrykańska to coś, o czym się nie mówi. Krew afrykańska to powód do wstydu. 

I, Boru Wszechlistny, taką logikę ukształtował nie tylko strach przed Czarną planetą czy przed staniem się mniejszością. Taką logikę ukształtował kolonializm, koloryzm, amerykańskie one drop rule, czyli zasada głosząca, że jakikolwiek czarnoskóry przodek czyni cię osobą nie-białą. Ale jest w tym jeszcze coś. Strach przed torna atrás.

Torna atrás to pojęcie z hiszpańskich kolonii Ameryki Łacińskiej. Oznaczało osobę z czarnoskórą praprababcią lub prapradziadkiem, która wyglądała na osobę koloru, pomimo iż znakomita większość jej przodków była biała. I chociaż terminu tego nie używano raczej w życiu codziennym (na tym etapie osoby Czarne w jednej szesnastej po prostu uznawano w Ameryce Łacińskiej za białe) to myślę, że jest on pomocny w opisie pewnego strachu i pewnego mitu. Że czarność jest czymś, czego należy się bać i się wstydzić. Bo może wrócić. W realnym życiu nieczęsto się zdarza, aby po kilku pokoleniach w białej rodzinie przyszło na świat ciemnoskóre dziecko. Ale w tekstach kultury wykorzystywano ten motyw w antyrasistowski i inspirujący sposób. Motyw, do którego wiele osób nadal podchodzi ze strachem.

Umówmy się, wiele osób krytykuje teorię o tym, że królowa Charlotte Mecklenburg-Strelitz (1744-1818) była mixed-race bynajmniej nie dlatego, że jedyna domniemana Czarna przodkini władczyni żyła w trzynastym wieku. A ujawnienie się “afrykańskich” rysów po pięciuset latach jest... Średnio prawdopodobne. Większość osób zwyczajnie boi się myśli o tym, że brytyjska królowa mogła być osobą koloru. Że jak to? Że w Wielkiej Brytanii już wtedy nie wszyscy byli biali? Że osoby PoC w epoce regencji to nie jest współczesny wymysł? Że osoba koloru u władzy? Takiego wała! Za przeproszeniem.

Strach przed torna atrás (tym razem bardzo dosłownym) to coś, co ja sama dobrze znam. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam “Generała w labiryncie” Gabriela Garcíi Márqueza, nie mogłam uwierzyć, że Márquez celowo i świadomie, na całe eony przed wszelkimi “Bridgertonami” czy “Anną Boleyn”, napisał Bolívara jako Afrolatynosa. Wmówiłam sobie, że nic takiego nie przeczytałam. No bo jak to - teraz to tożsamość rasową znanych postaci historycznych zmieniają NAWET w książkach? A w ogóle robienie z kogoś osoby PoC na podstawie domniemanej czarnoskórej praprababci to już przesada... Ostatecznie ta powieść mi pomogła. Uczyniła mnie bardziej tolerancyjną osobą, która odnalazła powiązania pomiędzy konceptem wykorzystanym przez Márqueza, a konceptem serialu “Bridgertonowie”, w którym królowa Charlotte jest osobą koloru. Zrozumiałam wtedy, że teorie o postaciach historycznych, którym po całych pokoleniach coś się ujawniło w wyglądzie, nie służą jakiemuś zakłamywaniu historii. Tym bardziej nie służą drażnieniu naszego białego ego. Służą temu, abyśmy spojrzały na otaczający nas świat z nowej strony. Bez strachu. 

Dlatego, wybaczcie mi, ale wolę, gdy castingi color blind krytykują nie biali, a ludzie koloru. Bo my, jako osoby białe, nie tyle chcemy np. jak najbardziej wiernych produkcji historycznych. Systemowy rasizm wychował nas do tego, abyśmy na widok osoby koloru, osoby niebiałej u władzy, odczuwały dyskomfort. Dlatego nie ufam ani sobie, ani wam, za gorsz. Wybaczcie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...