Tutaj znajdziecie antyrasizm, antyklasizm, historię osób koloru i pozaeuropejskich cywilizacji oraz postkolonialne spojrzenie na (pop)kulturę.

piątek, 23 lipca 2021

Bezkresny smutek tropików

 Nie mam szczęścia do lektur, które podchodzą pod tematykę postkolonialną, ponieważ zazwyczaj wywołują we mnie ból. Tak było z The Long Song Andrei Levy - ileż tam zbiorowego cierpienia, ileż systemowego rasizmu! Tak było z Generałem w labiryncie - zjawy, szaleństwo i śmierć.

Wide Sargasso Sea, Bezkresne Morze Sargassowe Jean Rhys, to lektura pomiędzy. Podobnie jak powieść Andrei Levy, opowiada ona o Jamajce; nawet timeline jest podobny. Ale motyw szaleństwa, motyw plantatorów którzy ukrywają niebiałych przodków, motyw niezrozumianej jednostki, skojarzył mi się raczej z Generałem w labiryncie.

Nie, tezą tego eseju nie będzie stwierdzenie, że Gabo napisał Bolívara w oparciu o Antoinette Cosway przywołaną spoza Dziwnych losów Jane Eyre przez Jean Rhys. Tutaj w ogóle nie będzie żadnych mężczyznów z Ameryki Łacińskiej. I żadnych tez.

Jean Rhys, autorka urodzona na Karaibach, wydała Bezkresne Morze Sargassowe w latach sześćdziesiątych, po długim okresie literackiej nieobecności. Napisała tę powieść jako sequel i retelling jednocześnie, jako odpowiedź na Dziwne losy Jane Eyre Charlotte Bronte. Napisała ją, aby zrozumieć, kim była pierwsza żona niewidomego pana Rochestera, w dziewiętnastowiecznym oryginale sprowadzona do szalonej "kobiety na strychu" poddanej egzotyzacji i stereotypizacji ze względu na kreolskie, karaibskie korzenie. Rhys chciała oddać jej głos, chciała oddać jej jej historię. 

A jednak, Antoinette/Berthę widzimy przede wszystkim oczami jej męża - jego perspektywa zajmuje więcej niż połowę powieści - i jest to zabieg celowy. 

Ponieważ pan Rochester, podobnie jak inni Europejczycy, nie rozumie Karaibów. Oczekuje, że Jamajka dostosuje się do niego, a nie on do Jamajki, i tak samo zresztą podchodzi do Antoinette. Egzotyzuje ją, fetyszyzuje, ale zarazem liczy na to, że jego żona zacznie spełniać oczekiwania brytyjskiego społeczeństwa. Dlatego izoluje ją od zaufanej wyzwolonej niewolnicy, Christophine, i zmienia Antoinette imię. Wymazuje to, kim niegdyś była Antoinette. Kawałek po kawałku. A potem dziwi się, gdy atmosfera robi się coraz bardziej duszna a szaleństwo zatruwa wszystko wokół. To, co robi Rochester, jest nie tylko symbolem kolonializmu i narzucania europocentrycznego porządku; to także symbol męskiej dominacji, znikania kobiet z historii, usuwania ich w cień tak, że same już nie wiedzą, czy istniały naprawdę.   

  There is no looking glass here and I don't know what I am like now. I remember watching myself brush my hair and how my eyes looked back at me. The girl I saw was myself yet not quite myself. 

 Jean Rhys, Wide Sargasso Sea

Czytanie o tym sprawia ból, i to nie tylko dlatego, że łatwo odcyfrować metaforyczny sens wymazywania Antoinette. Czytanie o tym sprawia ból, ponieważ cała opowieść jest historią znikania. Znikają więzi, znika pamięć, znika nadzieja; pozostaje tylko tęsknota za Karaibami, jedynym miejscem prawdziwym i barwnym w oczach Antoinette, w kontraście do nijakiej Anglii. Tutaj peryferie stają się centrum, a centrum peryferiami. Bohater godny współczucia w Dziwnych losach Jane Eyre okazuje się być zaborczym sztywniakiem. Była niewolnica lepiej układa sobie życie niż córka plantatora. Piękno jest przerażające a szaleństwo zjawia się powoli. 

Jednak paradoksy, zaprzeczenia i binarne opozycje Bezkresnego Morza Sargassowego wcale nie są takie proste. Rochester nie jest villainem, tylko człowiekiem, który nie umiał zrozumieć. Antoinette nie jest bezbronną ofiarą. A cała historia, pomimo skupienia na zubożałych plantatorach, bynajmniej nie przypomina niesławnego Przeminęło z wiatrem

Nie od razu da się to wyczuć; nie, kiedy Antoinette stawia się w opozycji zarówno wobec wyzwolonych Czarnych jak i wobec nowoprzybyłych Brytyjczyków, nie, kiedy twierdzi, że jej klasa społeczna jest traktowana gorzej, niż dawni niewolnicy, nie, kiedy stara się zaprzeczyć jakimkolwiek powiązaniom z Czarnymi dziećmi. Jednocześnie, Rochester ma jeszcze mniej zrozumienia dla osób niebiałych, i jest za to krytykowany - ponieważ nie potrafi dostrzec złożonych dynamik kolonialnego społeczeństwa. 

Właśnie w tych ukrytych dynamikach ujawnia się sposób, w jaki w istocie ta powieść powinna być interpretowana.  

Ponieważ Rhys pisze o rzeczach, których Margaret Mitchell nigdy by nie przyznała. 

Pisze o dumnych niezależnych kobietach, wolnych i Czarnych, takich jak Christophine. Pisze o osobach mieszanego pochodzenia zżeranych przez samo-nienawiść, takich jak przyrodni brat Antoinette. Pisze o niebiałych i zamożnych, takich jak jej kuzyn, którzy rozwinęli swoją działalność dzięki wsparciu białej strony, białych ojców i dziadków. Pisze wreszcie o plantatorach, którzy wykorzystywali seksualnie niewolnice i inne Czarne kobiety, ale inaczej niż Rochester, czasami zdobywali się na gesty łaskawości; jak ojciec Antoinette, który łożył na utrzymanie większości swoich nieślubnych i niebiałych dzieci. Pisze o poczuciu wstydu i zakłopotania u brytyjskich przybyszy którzy sami ulegają w końcu tym zwyczajom i są nawet gorsi, niż dawni plantatorzy - ponieważ wyrzekają się tego, co zrobili, i nie biorą żadnej odpowiedzialności za swoje czyny. Pisze o strachu przed mieszanym pochodzeniem. I wreszcie, pisze o sekretach.  

Ponieważ Antoinette prawdopodobnie nie jest biała.  

Czy to tylko jej mąż ja fetyszyzuje, twierdząc, że   

Creole of pure English descent she may be, but they are not [her eyes] English or European either.

A może coś kryje się w strachu Antoinette o zbyt ciemny kolor jej włosów, w uwagach o jej matce, która nie miała dość dobrego pochodzenia? W uczuciu, że bliżej jej do niebiałego kuzyna niż do brytyjskiego męża? Może nie przypadkiem jedna ze służących przypomina Rochesterowi Antoinette i nasuwa mu myśl o pokrewieństwie? Sekrety, które skrywają biali i niebiali krewni jego żony, nasuwają oczywistą odpowiedź. 

Osoby czytające, to nie jest coś, co dostałybyśmy w Przeminęło z wiatrem. 

Jest coś symptomatycznego w tym, że jedna z czołowych pozycji postkolonialnej literatury opowiada o zubożałej córce plantatora, o kobiecie, która uważa się za białą. Wide Sargasso Sea nie zestarzało się idealnie; to prawda. W pewnych aspektach zestarzało się bardzo samolubnie. W książce tej kryje się jednak drugie dno, a niepisane rasistowskie założenia dotyczące czasów niewolnictwa zostają obalone - założenia, wedle których niewolnicy ponoć byli szczęśliwi, rasy się nie mieszały, a biali mężczyźni nie wykorzystywali swojego przywileju aby gwałcić. Tutaj nic z tych naiwnych mitów nie pozostaje. Świat w powieści Rhys jest barwny, jest złożony, istnieje poza i ponad czernią i bielą. Jest pełen odcieni pomiędzy, pełen niedomówień, które z rzadka tylko przechodzą w jaskrawe kontrasty. 

Antoinette uważa się za białą, ale wierzy w elementy afrykańskiego folkloru, takie jak historie o zombi. Pan Rochester jest przerażony bujnością życia wokół siebie, w obcym świecie, na Jamajce. Ponieważ nie potrafi go zrozumieć, próbuje je ujarzmić, a wreszcie zaczyna je nienawidzić, odrzuca je, odcina się od niego, i jest coś przerażająco logicznego w tym mechanizmie. Przypomina on sposób, w jaki Albert Memmi opisał relacje pomiędzy kolonizatorem a skolonizowanym - kolonizator nienawidzi skolonizowanego, ale jednocześnie ma poczucie winy. Aby się usprawiedliwić, odcina się od skolonizowanych i dehumanizuje ich.   

Czytanie o tej nienawiści, o tym wyobcowaniu, jest bolesne, i skupia się na Antoinette. To ona mogła trafić lepiej, to ona mogła znaleźć szczęście ze swoim kuzynem, który był “too c*lored”. Mogła była. Ponieważ w rzeczywistości wiemy, co mogło, a co nie mogło się wydarzyć. Od nieszczęścia w powieści Rhys nie ma ucieczki. Można je jedynie opóźnić. 

Wide Sargasso Sea nie powinno być jedynym głosem Karaibów, czy nawet głównym dziełem postkolonialnej literatury dotyczącym tego regionu. Wystarczająco dużo historii o rasizmie i (post)kolonializmie zobaczyłyśmy przez białe okulary zamiast ujrzeć je oczami niebiałych mieszkańców Karaibów. Są inne głosy, głosy Czarnych pisarek, takich jak Maryse Conde, Edwidge Danticat czy Andrea Levy. Rhys została już włączona do kanonu - może teraz czas na nie?

Niemniej, historia Antoinette nadal powinna być poddawana analizie i interpretacji. Ponieważ Wide Sargasso Sea to bunt: bunt wobec egzotyzacji, wobec fetyszyzacji dawnych kolonii i jej mieszkańców, wobec dominacji metropolii, wobec wiktoriańskiej moralności, wobec uciszania kobiet. Nawet po ponad pięćdziesięciu latach wiele aspektów tej książki się nie zestarzało, czasami nabierając jeszcze bardziej gorzkiego wymiaru. Potrzebujemy takiej reinterpretacji, potrzebujemy odkrywać tę powieść wciąż na nowo. 

Dlatego nie obraziłabym się, wcale a wcale, gdyby pewnego dnia Antoinette zagrała Zendaya. Albo Nathalie Emmanuel.

Źródła: Jean Rhys, Wide Sargasso Sea  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecanki wewnątrzblogowe

Skoro już tu jesteście...

... To zapraszam was do wypełnienia kilku ankiet. Nie przejmujcie się, jeśli nie będziecie w stanie rozpoznać postaci historycznych, których...