Rasizmem prewencyjnym nazywam rasizm na wszelki wypadek. Jak to uroczo ujął pewien komentujący “lepiej być rasistowskim teraz, żeby nas potem nie zdominowali”. Tak, chodzi dokładnie o to - że prawa człowieka dla osób z Globalnego Południa trzeba zawiesić. Tak na wszelki wypadek.
Najnowszą odsłoną rasizmu prewencyjnego w Polsce są tzw. patrole obywatelskie. No bo wiecie, osoby, które nie wyglądają wystarczająco biało i polsko, trzeba monitorować. Tak na wszelki wypadek. Patrole te zaczęły się od tego, że w Śremiu w trakcie bójki czterech Kolumbijczyków i jeden Argentyńczyk poraniło dwóch Polaków butelkami. Polacy między sobą też miewają takie bójki, ale jeśli przestępstwo jest polsko-polskie, tłumaczymy je cechami osobniczymi. Jeśli przestępstwo na osobie z Polski popełnia ktoś z Globalnego Południa, nie jest to cecha osobnicza, tylko kulturowa. Wszyscy Latynosi są tacy, wszyscy migranci są tacy, musimy się chronić, itd., itd.
Na wszelki wypadek. Na wszelki wypadek trzeba powtarzać dehumanizające narracje po tysiąc razy, aż uwierzymy, że uchodźcy i imigranci o ciemnym kolorze skóry, zwłaszcza mężczyźni, to nie ludzie, tylko orkowie z Mordoru.
I ja rozumiem, skąd się bierze to myślenie “na wszelki wypadek”, poza wybiórczym interpretowaniem danych zdarzeń. Kobiety boją się przemocy s*ksualnej, ale boją się też przyznać, że w 80% przypadków ta przemoc spotka je od kogoś, kogo znają. I ten ktoś, kogo znają, to nie ktoś znany z widzenia, tylko partner, szef, czy kolega z pracy. Łatwo taki strach przerzucić na figurę obcego i oblec się w prewencyjny rasizm (“muszę być rasistką, żeby bronić praw kobiet przed mniejszością muzułmańską”).
Inny aspekt tego strachu jest taki, że nadal czujemy się społeczeństwem na dorobku, więc np. gdy chodzi o migrację, nie ufamy ludziom, którzy zostawiają wszystko z powodu wojen i biedy, które dla nas są tak daleko. Dlatego również nie ufamy komuś, kto potrzebuje pomocy od państwa. To nie tylko rasizm - to także klasizm, strach przed osobami, które statystycznie są bardziej narażone na ubóstwo niż zasiedziali mieszkańcy danego kraju.